Emanuela II Tadka, Beaty, Wiktorii i Kasi - dziennik budowy
13-17 października 2005
Co dalej na budowie? Prawie nic się nie dzieje.
Ociepleniowcy i my czekamy na wełnę, która jedzie gdzieś spod Warszawy. Wełna oczywiście Rockwool, a kleje, zaprawy klejowe firmy Kreisel. Nawet ostatnio pracownicy byli na szkoleniu Rockwoola w Poznaniu. Dobrze, bo widząc tyle ulotek na budowie, przestraszyliśmy się, że dopiero uczą się ocieplać. Ale czapeczki Rockwoola przekonały nas, że rzeczywiście byli na szkoleniu doskonalającym.
W tym czasie robotnicy zrobili stryszek powyżej poddasza. Na konstrukcji z łat stosowanych do dachu położyli płyty OSB o grubości chyba 18 mm. Tadek jest bardzo niezadowolony. Stwierdził, że zrobiłby to lepiej niż oni. Cóż, ale nie ma na nic czasu. Przynajmniej mamy fajny kącik do gracenia, a Tadek (1,72 m) może stanąć na nim spokojnie wyprostowany. A tak poważnie to na tym stryszku znajdzie się centrala wentylacyjna z rekuperatorem i wentylator do DGP.
Już panowie od kominka rozłożyli rury do DGP ze stryszku do wszystkich sypialni na poddaszu. Rury identyczne jak do wentylacji. Przygotowali również obudowę do kominka. Od ściany wyłożyli matę z wełny mineralnej pokrytą folią, a następnie zbudowali na stelażu metalowym obudowę z płyt kartonowo-gipsowych. W środę dostaną obrobione marmury i obiecali, że w sobotę będziemy mogli rozpalić ogień w kominku.
Szambo zamówione, a my dogadujemy się z wykonawcami wykopu i osobami, które podłączą szambo do kanalizacji domowej. Ale jeszcze trochę czasu, bo na szambo poczekamy do 5 listopada. Tyle firma ma zamówień.
W między czasie szwankowała pompa przy studni. Panowie zmienili jakąś membranę i gdzieś zmniejszyli ciśnienie o 0,5 atmosfery. Razem z elektrykiem wymyślili, że zrobią jakiś czujnik, w razie gdyby znów pompa pod naszą nieobecność pracowała przez dłuższy czas.
Instalatorzy zaczęli zakładać nam grzejniki. Tylko cicho, sza co by nie ukradli. Najpierw drabinki w łazienkach. I znów kują w ścianach bruzdy. Już nie możemy na te ściany patrzeć. Oczywiście kują też posadzkę w kotłowni, bo nie zrobili odpływu. Na szczęście ociepleniowcy już wprowadzili się do nas, nawet przywieźli sobie porządny telewizor, więc będą wszystkiego pilnować. Cieszą się na widok grzejników. Pewnie mają nadzieję, że niedługo zaczniemy grzać.
Ale z gazem zrobił się ostatnio mały problem. Najpierw starostwo odrzuciło projekt przyłącza, bo projektant coś zapomniał napisać. Potem coś w nadzorze budowlanym. Tadek wszystkiego dopilnowuje. Nawet jutro rano o 7 jedzie do nadzoru z brakującymi papierami.
A ja przestałam chorować na polski gres polerowany, który tak pięknie wygląda. Jeżdżąc po salonach i sklepach doszłam do wniosku, że nie stać nas na szkliwiony polerowany gres włoski, hiszpański, itd po 300 zł za metr. W czwartym salonie sprzedawca-właściciel pokazał mi wszystkie uroki polerowanego gresu. Jestem załamana. Świetny sprzedawca, który zna się na rzeczy. Przekonał mnie do tego, żeby sanitariatów nie robić wiszących, czym bardzo zadowolił Tadka. Ale przekonał mojego męża, że warto kupić dobre sanitariaty np. firmy Roca, a nie polskie Koło, itd. Ma facet u mnie plusa. W ogóle, kiedy usłyszał, że cały parter będziemy jeszcze w tym roku kłaść w płytkach ponad 80 m2 i urządzać łazienkę i kuchnię, a w przyszłym roku dużą łazienkę - świetnie nami się zajął. Prawdopodobnie u niego będziemy wszystko kupować. Podał wiele cennych wskazówek dotyczących płytek kładzionych na podłogówkę. A ja znów szukam płytek na podłogę byle nie gres polerowany polskich firm.
cdn...
Beata
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia