Emanuela II Tadka, Beaty, Wiktorii i Kasi - dziennik budowy
23-27 listopada 2005
To był miły okres podczas budowy naszego domu. W piątek przywieziono i zamontowano nam szambo. A pisałam, że poprzedni niedoszły "dostawca" szamba oddał nam zaliczkę już następnego dnia po przesłaniu numeru konta i adresu. Bardzo się zdziwiliśmy, oczywiście pozytywnie. A wracając do szamba już nie betonowego tylko naszego z żywicy poliestrowej niestety nie było nas przy montażu, bo pracownicy przyjechali o 14.30. Gdy my dojechaliśmy po pracy na działkę o 16.30 było już po robocie (dół już wcześniej był wykopany). Choć wszyscy czekali za kasą. Całości prac dopilnowywał mój brat. Zapomnieliśmy mu dać aparat cyfrowy i zdjęcia mamy tylko w telefonie komórkowym. Niestety zdjęcia te nie nadają się do internetu. Ze zdjęć wiemy, że płyty betonowe, które znajdują się nad szambem są "jebitne" jak mówi na to mój mąż. Szef montażystów stwierdził, że wystarczyłaby jedna taka płyta, ale nie ma zamiaru na wiosnę przyjeżdżać do nas, bo szambo wypłynęło na powierzchnię. Zobaczymy. Obiecał również Tadkowi, że powie mu, jak zamontować szybkozłączkę, bo nie będzie nas kasował za dojazd za taką fuchę, którą każdy może zrobić samodzielnie.
A w sobotę wykopali i położyli do naszego domu rury do gazu od najbliższego miejsca z gazem. Ponad 150 m. Zaczęli o 9 i skończyli o 15. W poniedziałek jakiś inspektor z gazowni ma przyjechać i zamontować coś (chyba jakieś urządzenie), które przez 24 godziny będzie rejestrować szczelność tego przyłącza. Ponoć tak jest według nowych przepisów, które obowiązują od października. Dopiero potem mogą przyjechać z gazowni i podłączyć gaz do domu.
W tych dniach zadzwonił pan stolarz, który oświadczył, że schody będą szybciej niż 19 grudnia. Na dniach powinny pojawić się drzwi wewnętrzne z Porty, bo w sobotę minął termin 8-tygodniowego czasu ich realizacji. Instalatorzy już czekają, kiedy mogą wejść i uruchamiać podłogówkę, kocioł i grzejniki, bo wtedy dostaną ostatnią dość pokaźną kasę za swoje usługi. Pan w sklepie czeka, kiedy zrealizujemy zamówienie na płytki i sanitariaty na parter. Teściu czeka, kiedy ma wejść i zacząć malować ściany i kłaść płytki. W energetyce podpowiedzieli nam, że nie zrobią nam przyłącza docelowego w tym roku (kwestia 6-7 mies.), ale jak tylko przyślemy im pismo od kierownika budowy, że dom nadaje się już do częściowego zamieszkania np. od świąt, to zmienią nam grupę taryfową z przyłącza budowlanego na G12 (opłata za prąd w gospodarstwie domowym). Na początek grudnia umówieni jesteśmy na instalacje rekuperacji, wentylacji z odzyskiem ciepła. Mieliśmy zacząć grzać i wentylować dom.
Tylko to wszystko na nic. Za tydzień kończy się umowa z ociepleniowcami ścian zewnętrznych i poddasza. Niestety nie pojawił się na budowie ani materiał, ani nie została wykonana robota. Już myślimy o zakończeniu tej sprawy w sądzie. Jest już za późno, żeby ktokolwiek dokończył ocieplenie ścian zewnętrznych, bo po pierwsze wszyscy polecani fachowcy są zajęci, a po drugie warunki pogodowe mamy typowo zimowe. Myśleliśmy, żeby zamieszkać w domu od świąt, a koszty ogrzewania pokrywać z odsetek z kar wynikających z umowy z ociepleniowcami. Ale jak nam uświadomiono, że miesięcznie koszty ogrzewania gazem takiego nieocieplonego domu wynosić będą około 2 tysięcy, zrezygnowaliśmy z tego pomysłu. Tak więc mimo wielkich chęci i ogromnego naszego zapału nie zamieszkamy w tym roku w naszym domu. Nie wiem także kiedy to w ogóle nastąpi. A tak niewiele nam zostało. Czy musieliśmy trafić na oszustów? Perypetie z dachem to były przy tym pestka. Nie stać nas teraz na ponowne wyłożenie pieniędzy na materiał na kompletne ocieplenie ścian zewnętrznych i poddasza, bo wtedy nie starczy na wymienione wcześniej rzeczy. Co ocieplimy dom, a nie będziemy mieć pieniędzy na płytki, na zamieszkanie w domu. Tak więc za tydzień pewnie przerwiemy relacje z budowy naszego domu.
cdn...
Załamana Beata
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia