Emanuela II Tadka, Beaty, Wiktorii i Kasi - dziennik budowy
1 stycznia 2006
Nowy Rok musieliśmy spędzić choć trochę w naszym nowym domku.
W tygodniu nie jeżdżę na budowę, tylko najwyżej w sobotę albo w niedzielę. Miło było popatrzeć na coraz bardziej wykończony w środku domek. Na parterze mamy 20 stopni Celsjusza, a na piętrze 18 stopni. Przez godzinę, siedząc, było cały czas cieplutko. Nawet było za ciepło, bo uchylałam okna. Oświadczyłam też mężowi, że mogę z dzieckiem już się przeprowadzać.
Ociepleniowcy całe poddasze ocieplili. W poniedziałek będą kończyć kłaść płyty gk na murłacie i pod kalenicami. Mój mąż z elektrykiem sami porządzili się, gdzie i jakie oświetlenie będzie na górze domu. Ale nas czeka kupno halogenów, to znaczy ich liczba mnie przeraża. Teraz panowie kombinują, jak podświetlić ładnie klatkę schodową.
W domu jak dla mnie jest za ciepło i sucho. Aż prosi się o rekuperację, ale najpierw robotnicy muszą przeszpachlować i wyrównać podłoże (chyba papierem ściernym). Będzie bardzo się kurzyło i dlatego dopiero po tej robocie można będzie zacząć wentylować dom. Szkoda niepotrzebnie zanieczyszczać centrali wentylacyjnej.
A temperatury w domu znam, bo w każdej z trzech łazienek zainstalowane są termoregulatory. Podłogówka wszędzie równomiernie grzeje. Ale wcześniej przez dwa, trzy tygodnie było różnie. A to w jednej łazience nie grzała podłogówka, bo nie była odpowietrzona, a to przy jednym grzejniku w ścianie leciała woda, a przy drugim grzejniku coś było niedokręcone. Przez jakiś czas zamiast w podłogówce krążyć woda o temperaturze ok. 30 stopni mieliśmy chłodziutką podłogę i wodę 10 stopni, bo brakowało jakiejś pompy, a potem chłopaki ją w nie w tym miejscu podłączyli, w wyniku czego musieli całą wodę z instalacji wylać i ponownie napełnić. Przynajmniej w całej instalacji krąży już woda miejska, a nie woda ze studni. Teraz gdy już cała automatyka jest zainstalowana, jest wreszcie prawie ok. Prawie, bo szef instalatorów nie zauważył, że wydali w hurtowni mu nie ten model programatora, a dopóki nie będzie skończone na cacuś, nie dostaną pieniędzy.
A potem przez blisko godzinę jeździliśmy na sankach z Wiktorią. Najpierw się bała, a potem chciała tylko szybciej i szybciej. Tadek się nabiegał. A koło naszego domu przejeźdżał kulig - traktor i kilkanaście saneczek z dorosłymi i dziećmi. Mamy naprawdę przepiękną okolicę. U nas tylko 10-15 cm śniegu. Bez problemu można dojechać samochodem.
31 grudnia pojeździliśmy po sklepach z płytkami. Dają nam na razie 25-procentowy rabat. Jeden z doradców uzmysłowił nam, że przez około 5 lat ściany, posadzka, poddasze będą pękać i nie ma co się obrażać i winić kogokolwiek. Za świeży dom, mur.
A z Eneą Tadek jeszcze nie skończył. Mamy przesłać ksero wpisu kierownika budowy do Dziennika Budowy o możliwości zamieszkania i całą opłatę przyłączeniową. Może coś się uda.
cdn...
Beata
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia