Stara Stajnia czyli Dziennik Asi
Z uwagi na to, że poszukiwania wymarzonego miejsca nie przynosiły rezultatu, założylismy sobie nastepujący plan: powiadomić kogo tylko się dało, że szukamy i ... nie czekając szukać dalej! Aż tu nagle zadzwoniła koleżanka z informacją, że ktoś zamierza sprzedać gospodarstwo i że może nam się spodobać. Gospodarstwo znajdowało się właśnie w Dąbroszynie, ale ... dość blisko głównej drogi. Nie miałam specjalnej nadziei na to, że będzie to właśnie TO miejsce, ale pojechałam ... z wrodzonej ciekawości.
Nie byłam pewna, czy trafię, jednakże okazało się, że sprzedający umieścili na ogrodzeniu duży, rzucający się w oczy napis: SPSZEDAM GOSPODARSTWO. Hmm, to tutaj :) . Najpierw zapragnęłam rozejrzeć się przez ogrodzenie - dobra, przyznam się od razu - panicznie boję się wioskowych psów - więc stanęłam przed domem i wyciągając szyję gapiłam się na rzeczone gospodarstwo.
Nagle, tuż przed moimi oczami pojawiła się mała, zgrzybiała staruszka - usmiechnięta - ale i tak myslałam, że umrę z wrażenia - do dziś nie wiem, jak to się stało, że tak bezszelestnie wynurzyła mi się w czasoprzestrzeni mnie otaczającej. Może to po prostu zasługa gęsto porastającej roślinności ?
Weszłam na podwórko - było pełne płotków i płoteczków - ujrzałam stajnię i wiedziałam, że nie obchodzi mnie jak wygląda dom, ogród i wszelkie inne dobra - STAJNIA - tylko to się liczyło. Piękna, długa, piętrowa, widać było od razu, że ma swój ukryty potencjał.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia