Stara Stajnia czyli Dziennik Asi
Noo tak, na ostatnim obrazku nasza Hania leży w charakterze larwiątka na wadze poporodowej, a dziś … ech! Dobrze, że my ten strop tak pieczołowicie odrestaurowaliśmy, bo dzieciak lata jak oparzony po pięterku mało nóg nie połamie – 17 miesięcy stuknie niedługo. Jak powtórzę, że się troszkę opuściłam w notowaniu to będzie to niestety okropny eufemizm!
Na czym to ja skończyłam ??? Na oknach ? Hmm, to jeszcze strasznie daleko do dnia, w którym przenieśliśmy się do naszej stajenki, ale zawsze to bliżej niż dalej było.
Ogólnie rzecz biorąc to okna w naszym domu pojawiły się jeszcze jak byłam z Hanką „jednym”, natomiast wszystko, co było po oknach oznaczało już nas „dwie”. Samo urodzenie Hanki zaprocentowało bardzo miłym prezentem – nazajutrz po tym „wielkim” poranku (Hania urodziła się po 9.00, po krótkiej, 15-minutowej walce) otrzymałam sms-a z prezentem, którym była moja oranżeria i która obecnie jest miejscem na fortepian! Wcześniej nie mogłam się doprosić, żeby zaczęli prace – a tu taka niespodzianka ! Więc jak dekarze uporali się z tym pomieszczeniem, to szybko zawołaliśmy naszych przyjaciół z oknami, którzy zamknęli całość wielkimi taflami szyb, bo zima już miała być tuż tuż …
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia