Dziennik Majki
czwartek
Tomek pojechał pożyczonym busem do Wrocławia po meble od siostry, która właśnie robi remont generalny mieszkania i stare wyrzuca - na początek wystarczą. Umówilismy się o 18.00 na budowie, a tu oberwanie chmury, z podjazdu zrobiła się błotna breja, powstał 3 staw w miejscu zakopania szamba . Wyładunek poszedł sprawnie, gorzej z wyjechaniem busa z błota. Na szczęście ja już "wyrosłam" z chęci wypychania 3tonowego pojazdu, chociaż mąż miał takie zakusy. Metoda na podkładanie desek i starych dachówek okazała się skuteczna. "Lekko" ubłoceni odwiedziliśmy Bricomarche i kupilismy pompę do brudnej wody.
Sobota
Mój ulubiony dzień. Pełny relaks przy malowaniu, kolejne 2 pokoje zrobione. Pompa zdała egzamin, mamy z powrotem szambo. Deszczówka poszła w łąkę. Zabawiliśmy się w robienie barykady na trasie przypuszczalnych strumieni - wykorzystaliśmy stare słupy betonowe z dawnego ogrodzenia, które połozyliśmy /cholernie były ciężkie/ tak , aby woda omijała zbiornik szamba.
Niedziela
3 godz. na budowie, Tomek przykręcał kontakty, ja....obserwowałam dzikie kaczki w stawie No, trochę też popracowałam, ale ponieważ w niedzielę nie wypada, było to zajęcie relaksujące
Po południu pojechaliśmy szukać pracowników do postawienia płotu, zrobienia podjazdu, wylewki w piwnicy. Znalismy tylko nazwę wsi i nazwisko /okazało się, że złe / Rewelacja, gmina okazała się rozległa, ale wszyscy się znają. Wystarczyło podać jak najwięcej informacji: ma żonę, dwójkę dzieci, mieszkał w Krakowie, pracuje w Hucie itp. I się znalazł - 5 km dalej.
Jestem pod wrażeniem.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia