Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    136
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    191

Dom w Piwoniach - domek Misiów :)


Reyzel

459 wyświetleń

Tak więc projekt został wybrany, zakupiony ... tylko działki nadal nie było!!!! I tu kilka słów na temat, dlaczego tak długo to trwało

 


Jak się okazało- ze wszystkim musi być pod górkę. Nikt nie mówił, że życie jest lekkie, no nie???

 


Po "małym" poślizgu czasowym naszego Gospodarza ( bo praca w polu, bo żniwa ... ) kiedy złożył dokumenty do Urzędu - dostal negatywną odpowiedź, czyt., że nie może wydzielić dla nas działki !!! ŻARTY JAKIEŚ, CZY CO ??? Jak się dowiedział po kolejnym dłuższym czasie ( bo przecież każdy papier musi swoje odleżeć w urzędzie - i tu nie mam pretensji do urzędników tylko do ustaw wielu ) musiał najpierw wydzielić działkę pod swój dom, ten nowy, który już stał ( czyli, który wg urzędasów, stał właściwie na środku pola ). No więc zamiast wydzielać działkę dla nas ( co przecież okropnie długo trwa ! ) musiał wydzielić działkę dla siebie ( co przecież trwa tyle samo ). No i nie pozostało nam nic innego jak czekać... czekać i raz jeszcze cierpliwie czekać... I tak upływały miesiące. Od UM do Starostwa, przez geodezję i tak dalej... oszaleć szło od tych informacji, że "tak tak , już za tydzień, juz za dwa ... że jeszcze potrzeba jakiegostamdokumentu, że cośtamsięmusiuprawomocnić" ... Katastrofa. I tak to wreszcie w styczniu ( tak, w styczniu !!! ) Gospodarz miał swoją działkę. I procedurę można było zacząć od nowa... tylko że dla NASZEJ działki. Oczywście żeby wydzielić działkę, trzeba było zacząć od warunków zabudowy ( bo u nas "na wsi" hehe nie ma MPZP ). Aby w jakiś sposób już przyspieszyć choć jeden dokument, to my złożliśmy ten wniosek. I znów musieliśmy się uzbroić w cierpliwość... oj ... bardzo DUUUUUŻĄ CIERPLIWOŚĆ. Miało być w trzy tygodnie - było prawie w trzy miesiące... Fakt, chylę czoła przed trzema osobami z UM ( naprawdę bardzo sympatycznymi ), które już mnie rozpoznawały na ulicy i gdy tylko dzwoniłam by zapytac czy może coś nowego w mojej sprawie ..., które nie straciły cierpliwości w stosunku do mojej osoby i nie rzucali słuchawką kiedy dzwoniłam lub nie wywiesiły na drzwaich informacji że "tej pani nie obsługujemy" A całe to zamieszanie było spowodowane faktem, że Pani urbanistka z p-nia wybrała się właśnie w tym czasie na macierzyński ... wrrr... bardzo serdeczne gratulacje dla pani urbanistki ale to jasnej ciasnej, czy w tym kraju nie ma czegoś takiego jak zastępstwo??? w każdej instutucji obowiązuje ale nie w przypadku wykonywania takiej pracy ??? no ale wyjścia nie było - tylko trzeba było czekać.

 


No a gdy wreszcie się doczekaliśmy... o mało nie umarliśmy na zawał serca Warunki zabudowy dostaliśmy odrobinę inne niż nasz wybrany ( i zakupiony ! ) projekt, choć wcześniej się przecież dowiadywaliśmy jaki to domek mozemy tam własnie sobie postawić a mianowicie ta przeurocza pani napisała w tak ważnym dla nas dokumencie, że przeważająca kalenica ma byc odwrotna do tej, którą mamy w projekcie! No i znów - spacerki do urzędu, faksy, prośby .... no i dali się przekonać, ze nasza krótka kalenica ni jak nie będzie się gryzła z budynkami jakie są obok ale to oczywiście znów trwało kolejne 3 tygodnie ... ale to była wygrana batalia- bo już mieliśmy wizje zmiany projektu, wyborów od nowa itd. Koszmar.

 


Po otrzymaniu WZ - nasz Gospodarz złożył resztę dokumentów i znów czekaliśmy. Oczywiście czas "po pierwszych mrozach", po których to mieliśmy rozpocząć naszą budowę już dawno minął... Wiosna na dobre zagościła dookoła a my nadal byliśmy dalekooooooo z papierologią. Oczywście w między czasie okazało się, że nasz Gospodarz "przespał" złożenie wniosku o wypis z KW i znów się "ślizgnęło" o kolejne 3 tyg, bo taki jest czas oczekiwania na wypis.... No ale suma sumarum, do notariusza umówiliśmy się na 25 czerwca , na podpisanie wstępnego aktu notarialnego, bo oczywiście Agencja Rynku Rolengo musiała się opowiedzieć że nie jest zainteresowana NASZĄ DZIAŁKĄ . Spróbowali by być !!! To był dzień przed naszym wyjazdem na wakacje a my zamiast się pakować jeździliśmy od Notariusza do Geodety i Architeka ( tak, tak... tego samego ). No ale ustalenia były takie, że w czasie naszego wyjazdu miał być złożony wniosek o pozwolenie na budowę... ale o tym już w kolejnym poście :)

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...