Dom w Piwoniach - domek Misiów :)
Tak więc po powrocie z naszych wakacji okazało się, że dokumenty złożone ALE... w projekcie nie ma tych wszystkich zmian, które nasz przecudowny pan architekt miał wprowadzić!!!! Wpadłam w szał ale to już na nic się nie zdało, bo przecież papiery były złożone i gdybyśmy je zabrali na poprawki - termin by biegł od nowa!!! A przecież nasza ekipa już od kilku miesięcy ( no lekko przesadzam :) bo na brak zajęć to raczej nie narzekali ) dreptała z łopatami w rękach, żeby wreszcie zacząć budować nasz domek! Tak więc zostaliśmy zmuszeni do zmodyfikowania naszych planów ... no i część rzeczy będzie musiał po prostu wpisać do dziennika kierownik budowy -..... a miało być już wszystko zrobione wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr i chcieliśmy uniknąc jakiś dziwnych poprawek na budowie, choćby z tego względu, że nie możemy tam być co chwilę i reagować na bieżąco...
To jednak nie koniec niespodzianek.... Przy składaniu wniosku, nasz nadgorliwiec ( czytaj: rewelacyjny pan architekt ) - nadgorliwy oczywiście tylko względem papierologii , bo nie swojej pracy którą miał wykonać! - złożył pismo z prośbą o wyłączenie naszej działki z produkcji rolnej ( bo działka pozostała ziemią rolną ). Jak się potem okazało - niepotrzebnie wprowadził "LEKKIE" zamieszanie, przez które to razem z mężem mało co nie dostaliśmy wspólnie i każdy z osobna po cztery zawały serca... A dlatego to, że pewnego pięknego , slonecznego dnia dostaliśmy tak miło brzmiące pismo z urzędu ( w odpowiedzi na ten wniosek, o którym nawet nie wiedzieliśmy ) : "orzekam odmówić wydania decyzji zezwalającej na wyłączenie gruntów z produkcji rolnej tj. części działki pod budowę budynku mieszkalnego z garażem w formie zespolonej, ponieważ teren określony we wniosku nie podlega ochronie gruntów rolnych" itd.
No i stawiam duże piwo temu, kto od razu sie zorientował o co chodzi... Bo może to ja nie jestem zbyt inteligentna lub ze mną coś jest "nie teges" albo może po prostu uczyłam się troszkę innych zasad składni w budowaniu zdań w języku polskim... ale ok... czy to pismo jest dla kogoś zrozumiałe??? czy coś komuś też nie pasuje ???
A chodziło TYLKO o to, że odmawiają wydania decyzji dlatego, że jest ona nie potrzebna. No błagam - czy nie można tego napisać tak normalnie, po polsku ??? Nie.... bo po co, jak można trochę ludzi podenerwować boszzzzzzzzzzzz.... kilka lat straciłam przez to pismo Oczywiscie jak się okazało- niepotrzebnie.
Tak więc szczęśliwie ( ??? choć strasznie dłuuuuugo ), przynajmniej o parę lat starsi ze wględu na stracone nerwy, dotarliśmy do momentu, w którym to PRZEBRNĘLIŚMY przez wszelkie "kłody urzędnicze" rzucane nam często i gęsto pod nogi i teraz już TYLKO pozostało nam przebrnąć przez budowę. Ale myślę, że przez ten długi czas jaki byliśmy zmuszeni czekać, czekać i czekać ... -nauczyliśmy się cierpliwości ... zobaczymy na ile jej wystarczy w stosunku do naszej ekipy budowlanej
NO TO STARTUJEMY !!!
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia