Dom w Piwoniach - domek Misiów :)
W ub sobotę nareszcie dojechały oczekiwane z niecierpliwością cegły! Przez ten ub tydzień murarze musieli umiejętnie omijać kominy, bo nie mieli ich z czego murować
To, że te cegły dojechały i zostały rozładowane zaliczam do kolejnego cudu świata bo przez cały tydzień NIKT, KOMPLETNIE NIKT nie był zainteresowany zrobieniem transportu i rozładunku naszych cegiełek... powód ? - proszę bardzo: bo w sobotę to się nikomu nie chce pracować wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr i niech mi jeszcze ktoś kiedyś powie, że w Polsce jest jakieś bezrobocie i ludzie pieniędzy nie mają! Zjem żywcem, jak tylko coś takiego usłyszę !!!
A było tak:
Po całym tyg poszukiwan i milionie przerobionych opcji w piątek wieczorem wreszcie udało sie cosik ustalić i z drżeniem czekaliśmy na rozwój wypadków w sobotę. Kierowca był całkiem pewny i umówiony u producenta na 8 rano. No a tzw. wadromka ( fadromka i inne takie nazewnictwo ) do rozładunku była ustalona na jakąś 9-10 , ale na tel, kiedy tylko będziemy wyjeżdzać w stronę budowy z ceglami ( bo to tylko 10 km ).
No to mój mąż pojechał na tę 8 rano do cegielni, żeby zapłacic i dopilnować rozładunku ... a tu nasz przemiły pan kierowca wyskakuje do niego i mówi : no to co?! Możemy jechać, bo ja już się zaladowałem No to mojemu męzowi oczy wyszły... Przecież miało być później....
Ok - to wyruszyli w drogę powrotną ... No tylko że mały szczegół - rozładunek był ustalony na troszkę późniejszą godz. - ale zodnie z umową - bylismy na tel... Tak więc dzwoniliśmy ... a że było dość wczesnie rano, sobota , nikt odbierać nie raczył telefony to nam się rozgrzały do czerwonosci i jeśli ktoś miał w ub sobotę rano problemy w zajętą siecią - śmiem twierdzić że to nasza wina no i bardzo przepraszamy
Oczywiscie dodzwonic to nam sie udało ale o 9 ... Po kilku następnych tel dowiedzieliśmy się, ze "tak, przecież już do nas jedzie " ... i takie słowa słyszeliśmy przez kolejne półtorej godziny
Nasz przemiły kierowca po mału tracił cierpliwość choć zagadywałam go jak mogłam ... oj wielu rzeczy zdążyłam się dowiedzieć w czasie tej ponad dwu godzinnej pogawędki A zmarzłam tak strasznie ( bo w panice zrobionej przez mojego męża, ze przeciez on już dojeżdza na działkę a wadromki ................ pi pi pi pi pi ... nie ma ) żeby jakoś ratować sytuację i nie dać kierowcy odejchać z naszymi cegiełakmi w siną dal, wskoczyłam w to co było pod ręką - m.in klapki ( na moje małe szczęście pełne a nie sandałki ) i pojechałam . Ale po dwoch godz stania na dworze, w wietrze i 14 stopniach ciepła stwierdziłam ze mój strój ( szczególnie obuwie - bo nie pogardziłabym ciepłymi skarpetkami i przynajmniej adidaskami ) jest raczej mało odpowiedni w stosunku do panujących warunków atmosferycznych Dobrze, ze jeszcze chora nie jestem
Tak więc po dwu godzinnym poślizgu ( ta wadromka to chyba z w-wy by zdołała do nas dojechac w takim czasie ) nareszcie zjawil się sprzęt do rozładunku naszych cegiełek :) A już mieliśmy wizję, że te 18 ton to będziemy łapkami zdejmować
http://foto1.m.onet.pl/_m/f1b41f45aedebfe15ceef20470ce6a49,5,19,0.jpg
A`że na dodatek nasz przemiły pan kierowca okazał sie w pełni zawodowcem i nie miał problemu z wjechaniem na samą działkę ( tak jak miało to miejsce w rzypadku poprzednich rozładunków - siporexu ) - rozładunek poszedł szybko i sprawnie
http://foto1.m.onet.pl/_m/b96df8249c4acc2528db36a9df23f4dd,5,19,0.jpg
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia