Dziennik Majki
Mieszkamy już 45 dni.
W czwartek inspektor nadzoru /p. architekt miejski/ "odbiera" nam dom. Okazuje się jednak, że co gmina to inny zwyczaj. U nas należy przywieźć inspekcję do domu, poczęstować czymś i dopiero zasłuży się na zgodę na użytkowanie. Ponieważ u nas inspektorem jest pani, Tomek /b. przystojny facet/ zostaje na "placu boju". Wszystkie papiery mamy przygotowane, dziennik budowy sprawdzony i uzupełniony. A z tym dziennikiem, to była śmieszna historia - nasz kierownik odwiedzał budowę tylko w newralgicznych momentach, inne sprawy podpisywał po fakcie. Więc, jak Go zaprosiliśmy do domu, wyciągnął 4 długopisy w różnych kolorach i zestaw kalendarzyków z ostatnich 10 lat ... i dziennik jest już uzupełniony.
Dojazdy do Krakowa i z powrotem do domu dają trochę w kość. Ale nie ma złego co by na dobre nie wyszło. A korzysta na tym wiedza dzieci. W koncu mamy czas sprawdzić ich wiadomości, nauczyć wierszyka, czy porozmawiać.
Próbowałam kiedyś ustalić ile kosztował nas dom, niestety zupełnie jest to niemożliwe /za duzo lat budowaliśmy i sporo bez faktur/ Oszacowaliśmy na 3500tyś.
I co jeszcze na koniec dziennika?
Jestem bardzo szczęśliwa, że mam już dom, to, że jest na wsi jest jego wielką zaletą. Tam świat toczy się w zwolnionym tempie
P.S edytuję, bo zapomniałam o ważnej rzeczy. W niedzielę odbyła się u nas Msza św. z poświeceniem domu i domowników
[ Ta wiadomość była edytowana przez: Majka dnia 2002-12-17 14:36 ]
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia