Budujemy dom Foton II
Wczoraj pojechaliśmy odebrać zamówioną daaaaaaaaaaaaaaaawno temu (na początku grudnia) mapę geodezyjną.
Jak na razie wiele rzeczy związanych z tą budową jest dla mnie wielkim znakiem zapytania.
Na szczęście Mąż jest uprawnionym kierownikiem budowy, więc wie o niebo więcej ode mnie w tych sprawach.
Lubię wiedzieć co robię, a on mnie coś nie do końca wtajemnicza we wszystko. Więc wczoraj, kiedy odbierajac mapkę od przemiłego geodety, powiedział (geodeta w sensie) - że ma nadzieję spotkać się z nami wiosną, stałam jak ciele zastanawiając się - po jakiego grzyba mamy się jeszcze spotykać? Przecież już więcej mapek chyba nam nie potrzeba?
Mąż mnie oświecił, że geodeta wytycza budynek. Hmmm...
No wiem że takie paliki są wbijane tam gdzie mają być ścianki, ale zupełnie nie skojarzyłam tego z geodetą
Rozdzieliliśmy więc tak naturalnie podział obowiązków - ja, jako osoba dość komunikatywna i o ogromnym uroku osobistym mam się użerać z urzędnikami (sic!), aby załatwić terminowo wszystkie media (taa rzeczy niemożliwe wykonuję "od ręki", cuda zajmują mi troszkę czasu), najeździć się, naprosić i wybłagać terminową realizacje umów.
Mąż zajmie się merytorycznymi sprawami budowy - nie chce mi się wnikać w termiczne właściwości materiałów budowlanych, termoizolacyjność itp kretyństwa.
Dom ma być ciepły, a budowa możliwie oszczędna w kosztach.
Czemu tylko ja mam załatwiać rzeczy niemożliwe?
Wszyscy nas straszą realizacją przyłączeń mediów.
Bo podobno ciężko z tym w okolicy. Sąsiedzi od dwóch lat walczą z Eneą - mieli wybudować nowy transformator dla całego osiedla, tymczasem domków tam coraz więcej, a prądu brak.
A może się uda? Może nam się poszczęści i przyłączymy się do tej nielicznej grupki szczęśliwców, którym poszło z górki?
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia