Praktyczny dziennik AgnesK
Ok... to opisuję..
Jakiś tydzień temu, no półtora, zamówiłam bloczki, kominy i strop w hurtowni (pisałam o tym). Przyjechałam z wcześniejszą wyceną, porozmawiałam z miłym panem, (w tej samej hurtowni stoją już nasze bloczki bet.) i pan miał w razie wątpliwości dzwonić... Minęło kilka dni, w niedzielę 7.03 poprosiłam męża, aby zadzwonił do hurtowni, bo panowie nie odzywali się do mnie. Mąż zadzwonił... i ... okazało się, że materiały są niezamówione, bo... panowie czekają na potwierdzenie Wielce Szanownego Małżonka Głowy Domu Rodziny K..... Oj.... wkurzyłam ja się nielicho..... Choć włosy mam koloru blond, wiem co mówię i kurka, nie cierpię jak się mnie traktuje... no właśnie tak... W związku z ostatnim stopniem wkurzenia poprosiłam męża, aby to on potwierdził zamówienie (ja nie chciałam słyszeć ani widzieć tych panów przez kilka najbliższych dni..) i porozmawiał z onymi po męsku, co małżonek uczynił był. Dziś zadzwoniłam do panów... przefaksowałam kopię przelewu... Panowie tłumaczyli, że chodziło im ino o potwierdzenie wiadomości o kredycie itp... ech..... Ponieważ jestem istotą miłosierną postanowiłam dać panom drugą szansę (każde najlichsze nawet stworzenie zasługuje na nią wszak )
Jaki z tej historii wniosek? Przestaję się uśmiechac w czasie rozmowy o budowie, od początku konwersacji przyoblekam twarz w minę nr 12 czyli , a jeśli uśmiech to lodowaty ino.... No i może to pomoże...?
Do owego 8 marca miałam doświadczenia generalnie pozytywne. Jeśli pojawiałam się sama wszysto było gut. Inaczej sprawa się miała, gdy jeździliśmy załatwiać coś razem z mężem, wówczas byłam traktowana... jakby mnie tam w ogóle nie było.... Cóż, ja usilnie przypominałam o swojej obecności i po jakimś czasie byłam zauważana... Ba.. nawet wysłuchiwana
Tyle impresji w temacie skromnych doświadczeń budowlanych mych. Dalej będzie TYLKO lepiej...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia