Dziennik Jovi
DECYZJA
Decyzja nie była kłopotliwą sprawą. Nikt jej nie podejmował, nie konsultował, nie analizował. Decyzja się pojawiła ... w porannej poniedziałkowej korespondencji mailowej od mojego męża.
W niedzielę wieczorem jeszcze jej nie było. Nie było jej też w poniedziałek rano, gdy razem jechaliśmy do pracy. A o 10.20 już była. – dziwne.
Nie mówię, że nigdy nie rozmawialiśmy o własnym domku. Nawet wręcz przeciwnie – dość często – może nawet trzy razy. Z czego dwa były zainicjowane przez naszych przyjaciół. Dziś nie wiem jeszcze czy będę im kiedyś dziękowała, czy też nie będę ich poznawała na ulicy. Faktem jest jednak to, że to właśnie nasi przyjaciele w poniedziałkowy poranek przesłali do mojego męża maila z informacją, że się zamierzają budować i czy mają szukać dwóch działek obok siebie (ta druga to dla nas). Kopia tej korespondencji dotarła do mnie o 10.20 – parę minut po tym jak mój małżonek odpowiedział im – TAK.
Mieli szukać i znaleźli. Dwie piękne działki. W sadzie wiśniowym, tuż pod Wrocławiem, w wiosce o malowniczej nazwie Brzezia Łąka.
Zgodnie z zasadą „Ja nie mam nic. Ty nie masz nic...” projekt nie mógł się nie powieść.
My zaczęliśmy szukać źródła sfinansowania zakupu działki – oni kupili nowy samochód.
Był koniec października 2002 roku.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia