Praktyczny dziennik AgnesK
Istne wariactwo. Ok 15.00 jedziemy do teściów na 4 dni a tu tyle trzeba jeszcze pozałatwiać.
Mężuś wstał już o 6, pojechał zawieźć facetom dysperbit. O 12 byliśmy umówieni z facetem od kredytów. Pojechaliśmy na działkę, ekipa już praktycznie kończyła murowanie ścianek wewnętrzych, ino ta zewnętrzna krótka została. Wszystko się podobało, więc od razu pędem do banku podpisać wniosek o drugą transzę! Czas najwyższy, bo lecimy już na minusie
Teraz mąż jest w hurtowni i załatwia transport styropianu i kleju na telefon na piątek, bo nas nie będzie, jak pisałam. Ciekawa jestem jak ekipie będzie szła robota podczas naszej nieobecności. To taki mały sprawdzianik będzie.
Dziś jak kolega dowiedział się, że bedziemy na wiosnę sprzedawać mieszkanie i za jaką cenę od razu powiedział: To mi je sprzedajcie!! (czyżbyśmy jednak za mało chcieli za nie, czy co???). Po powrocie od teściów przeprowadzimy poważne rozmowy z jedną i drugą rodziną (umówiliśmy się na początek przyszłego tygodnia) i wtedy podejmiemy ostateczną decyzję. Ale numer. A my się obawialiśmy czy w ogóle kupca znajdziemy i czy da nam tyle ile chcemy..
Cieszy mnie ogromnie ta dobra passa. Nie chcę zapeszać, czekac aż coś , za przeproszeniem, "dupnie". Po prostu cieszę się, że teraz jest gut. Bo może kiedyś nie będzie tak super, zaczną się jakieś kłopoty budowlane i wtedy będę mogła czerpać energię do dalszej walki budowlanej z tego czasu właśnie.
No to teraz wyjazd na czterodniowy urlopik
Do poniedziałku
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia