Praktyczny dziennik AgnesK
Już wczoraj nawet nie pisałam, ponieważ koparkowy działał do 21... Dłużej nie było sensu, bo primo: mało co było widać , secundo: nie chcieliśmy ludzi wkurzać dłużej. I tak zjechał ino 2 boki, reszta jesienią. Cała przyjemność kosztowała nas prawie 300. Wieczorem późnym mieliśmy też naradę finansową, bo pieniądze topnieją w zastraszającym tempie... Narazie nie jest tak źle jeszcze, ale mogłoby być lepiej.
Znalazłam wczoraj mój pierwszy kosztorys sprzed 2 lat... Myślałam że umrę ze śmiechu... To fakt, że zanim człowiek nie zacznie budować, to raz, że nie ma pojęcia o rozmiarze kosztów a dwa o połowie potrzebnych materiałów (no i o tym, że np Vat może pojść w górę itp..). No w każdym razie stan zero wyceniłam tam na ok 11 tys.. A wyszedł nas przecież dwa razy więcej. No ale to był pierwszy kosztorys - takie pobożne życzenia bardziej..
Mąż rozmawiał też z mistrzem o wykończeniówce w przyszłym roku. Mistrz powiedział, że będą mieli nas na uwadze. Opowiedział przy okazji taką zabawną historię: gdy przyjechaliśmy w zimie br na pierwsze spotkanie z mistrzem spotkaliśmy się w takiej karczmie, którą oni remontowali. Kładli tam m.in. podłogę z piaskowca. Właściciel przywiózł im jakieś bloki o różnych wymiarach, oni je cieli i układali, tak że posadzka wyglądała potem jak oryginalna. Po wykonaniu podłogi przyjechał przedstawiciel Jotola, aby wybrać odpowiedni kominek a następnie zamontować go. Wszedł do sali i stwierdził: "No szkoda kurcze, że tu nie ma przewodu doprowadzającego powietrze do kominka, bo kuć tę posadzkę, to szkoda by było...." Na to mistrz z kamienną miną: "A wie pan, że jest". Facet nie mógł wyjść z podziwu dla Niemców, którzy budując tę karczmę kilkadziesiąt lat temu byli w stanie przewidzieć, że kiedyś tam ktoś może taki kominek wymyśli, do którego potrzebne bedzie doprowadzenie powietrza... Jeszcze wychodząc z karczmy kręcił głową i nie mógł zrozumieć tego fenomenu...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia