Praktyczny dziennik AgnesK
Coś mi się kilka dni nie pisało, bo w ostatnich dniach zaprząta mnie całkowicie kwiestia konieczności wymiany samochodu. Matiz jest super, ale nie oszukujmy się, nie jest to auto rodzinno-dostawcze
A na budowie - nadproża wykonane, kominy - sztuk 2 także, dziś zjechała teriva, dopiero w środę będą deski na deskowanie schodów (podrożały 500 zł za 1m3), mężuś kochany wysiłkiem iście heroicznym po raz kolejny wywalił wszystkie kamole z wykopów wzdłuż dwóch boków fundametów, które były wpadły tam podczas niwelacji i dziś dokonał zasypania wykopów zwietrzeliną. Gdy dom będzie już pokryty dachem zamówimy ponownie koparkowego, żeby tym razem rozłożył usuniętą ziemię na druga stronę działki, obsypie się fundamenty z pozostałych 2 stron (ten spadek..) i wtedy wypożyczymy skoczka, żeby wszystko piękniście zagęścić.
Dziś na działce obok biegały konisie, młode były, skakały, brykały. Kurcze, miałam pietra. Dzielił nas od nich ino cieniutki drucik z pądem, biegały tak 2-3 metry od nas i... bałam się ( ). Na wszelki wypadek poszłyśmy z Natką na budowę sąsiadki... (A w sobotę gdy szłam z małą z osiedlowego sklepiku facet krowę prowadził i była nas obryczała straszelnie, choroba nieźle się przestraszyłam... ) (Dobrze, że na całym osiedlu, a właściwie w tych starych chałupkach znajdujących się już znacznie powyżej osiedla jest tylko ta jedna krowa....bo inaczej..zawał....). I w takich chwilach myślę sobie - przeca aż do końca podstawówki jeździłam do dziadków na wieś a teraz boję się koni i krów. Czy wszyscy miastowi tak mają? Zapominamy z czasem jak zachowują się taaaakie duże zwierzęta?
Ale te konisie pięknie sobie brykały
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia