Praktyczny dziennik AgnesK
Jakieś dwa tygodnie temu ekipa przyjechała rano na budowę a tu.. nie ma łopat... Zaczęły się poszukiwania. Zguba znalazła się w.. kibelku. Jacyś dowcipnisie (od początku podjerzewaliśmy chłopaczków z osiedla w wieku ok. 7-9 lat ) zrobili sobie kawał - wsypali do sławojki trochę gruzu (całe szczęście ) potem wsadzili do środka łopaty a następnie... nasikali do jednej z butelek po piwie... Panowie oczywiście zorientowali się w podstępie.
Wczoraj wieczorem, gdy mąż pojechał podlewać strop przed domem stanęła owa grupa chłopaczków na rowerach. Widok musiał być co najmniej dziwny - wieczór, przed domem stoi facet ze szlauchem i leje wodę na dom... Każdy laik pomyśli sobie w tym momencie...."Hm.. facetowi chyba już budowa na głowę padła.." Mąż walnął chłopaczkom gadkę o tym aby nie wchodzili do domu pod żadnym pozorem (niestety nie mamy ogrodzonej działki - brak kasy), bo tam u góry to są caaaaaaałe tony betonu (im bardziej złowieszczy i tajemniczy stawał się ton głosu męża tym większe oczy robili chłopcy), które, jak spadną na dół, to przykryją człowieka całkowicie, tak że przez caaaałe lata nikt go nie znajdzie. Chłopcy ze zrozumieniem kiwali głowami. Nagle mąż spytał:
- A który to z was nasiurał ostatnio do butelki?
- Myyy? Nieeeeeeee, to nie myyyyyyyyyyyy... My o niczym nie wieeemy...
- No bo tu jeden pan, to prawie wypił jej zawartość, a wiecie że to może być baaaardzo szkodliwe dla zdrowia.
Na to jeden z łebków wywalił:
- Eeeeeee tam szkodliwe, moja babcia to pije swoje siki co wieczór i mówi że po tym jest zdrowsza...
Ot medycyna naturalna
No i okazało się, że to tacy dobrzy chłopcy, tak się o ekipę marwili, o ich zdrowie a my tu niecne podejrzenia o jakieś knowania mieliśmy.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia