Praktyczny dziennik AgnesK
Dzisiaj byłam w redakcji lokalnej gazety i dałam ogłoszenie o sprzedaży mieszkania. Narazie dałam na 4 edycje, będzie się ukazywało od przyszłego wtorku co tydzień, co oznacza drastyczne ograniczenie przesiadywania w sieci (napisałam że mają dzwonić wieczorem). Jeszcze się tak strasznie nie stresuję, ale jak do końca lutego nic się nie ruszy w kwestii mieszkania, to zacznę się poważnie stresować..
Kilka dni temu, pewnego pięknego poranka śniadaliśmy całą rodziną, gdy z błogiego nastroju wyrwał nas dzwonek telefonu. Hurtownia. Nasza. Budowlana Mamy jakieś niezapłacone rachunki. No tak, to przewidywaliśmy, bo pod koniec prac był już taki młyn, ze faceci sami nie wiedzieli, co płacone co nie, tysiące zwrotów i korekt.. Byliśmy umówieni, że jeśli coś tam do zapłacenia zostanie, to na pewno nas znajdą. Znalazło się. Na 2800 niemal!! Mężuś skoczył do panów z segregatorem rachunków, i faktycznie.. A było już tak pięknie, już zaczynaliśmy łapać finansowy oddech popierwszoetapowy A tu znowu nagła zapaść No, ale dzisiaj już wszystko uregulowałam, także chyba mogę wreszcie z czystym sumieniem ogłosić koniec pierwszego etapu.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia