Praktyczny dziennik AgnesK
Panele układał mój mąż kochany, który ma niestety tę "wadę", że jest masakrycznie dokładny. Każda niedokładność rzędu jednej milionowej milimetra była powodem do wkurzania się, że: "Kurde, no nie wychodzi mi!!!" A tak naprawdę, to zrobił to po prostu RE-WE-LA-CYJ-NIE. Do całego przedsięwzięcia przygotował się bardzo profesjonalnie kupując piłę, podobno b. dobrą (cóż piła jak piła ). Raz tak się zapatrzył w panel, że mało brakowało a skończyłoby się na krwistym manicure Śmiał się potem, że przypomniała mu się zcena z filmu "Głupi i głupszy" (ta w salonie manicure), no mi do śmiechu nie było.. W każdym razie układanie paneli posuwa się do przodu, tzn posunie się w najbliższą sobotę, gdy mężuś zjedzie do domu.
A tak wygląda warsztat pracy mojego dzielnego Raduli, czyli nasza łazienka na górze... (która łazienką jeszcze jakiś czas nie będzie ).
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia