Praktyczny dziennik AgnesK
Ciężkie było pierwsze spotkanie z panami z ekipy, zaraz we wtorek w ubiegłym tygodniu. Ciężko było rozmawiać, ale każdy z nas wiedział, że jest bardzo dużo kwestii do uregulowania. Udało nam się wszystko omówić, poczynić pewne ustalenia, w sprawie naszej budowy (a raczej domu) oraz budowy znajomych. Widzieliśmy doskonale, że panowie bardzo boją się utracić pracę - w końcu to Mistrz był mózgiem całej ekipy. My jednak nie widzieliśmy najmniejszego powodu, żeby w obliczu tej tragedii pozbawiać ich jeszcze źródła dochodu... Panowie dobrali sobie do poszczególnych prac jeszcze specjalistów (tynkarz, dekarz itp) i wydaje mi się, że będą chcieli sami dalej pracować, choć myślałam, że raczej rozproszą się po innych ekipach. Co mnie najbardziej jednak zdziwiło, to fakt, że "przywództwo" objął pan, po którym najmniej bym się tego spodziewała, ale najwidoczniej tak na niego podziałała śmierć mistrza...
W każdym razie jeszcze w piątek panowie rano wytynkowali nam ścianę frontową. Zaczęli ok 6.00 o 7 był koniec akcji, tynk potrzebował ok 5-6 godz na całkowite wyschnięcie. Pierwsze "objawy schnięcia" czyli takie miejscowe jasnienie koloru było widać już po ok godzinie. Na tej elewacji cień jest do ok 12-12.30. Ok południa słońce dodatkowo zasłoniły chmury (sprawka Mistrza zapewne ) więc tynk dosechł sobie spokojnie w temp. ok 24-25 st. Niemalże jak w podręczniku.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia