dziennik budowy ,która się zaczyna..(w końcu..)
Budowanie juz mi bokiem wychodzi. A dach to ja długo pamiętać będę.Do położenia dachówki została jedna część dachu.Niestety brakuje czternaście dachówek krawędziowych i robota ,że się tak wyrażę,stoi.Oczywiście w hurtowni robią wszystko żeby dostarczyć brakujące elementy i już we wtorek dachówka ma być dowieziona.Plan był taki żeby do października zrobić dach , w listopadzie okna a zimą coś w środku zacząć. Ale cytując nitubagę :.() chytrość planu przechytrza sam plan..Najlepsze jest to ,że te prace które zostały do zrobienia można wykonać w ciągu dwóch dni.. To jeszcze przede mną dwa śniadania i dwa obiady , dwadzieścia kaw i sześć herbat i w końcu dachówka będzie położona na swoim miejscu.Tak dużo i tak niewiele.
Nieszczęścia lubią chodzić parami,niestety to prawda. Tydzień temu jacyś ludzie przejechali mi psa na podwórku.Mało tego, facetka wysiadła z auta , powiedziała do męża swojego'' o matko psa przejechaliśmy'' i pooojechali, mój tata nawet nie zdążył do nich dojść szczęście w nieszczęściu,że ''tylko po nogach przejechali. Teraz co drugi dzień do weterynarza jeżdżę i jest coraz lepiej. Dziś już ogonem zaczął machać.A u weterynarza jest bardzo spokojny, nawet lekarz się zdziwił. A swoją droga to ten weterynarz jest super. Widać,że ma powołanie.
Dokończę później , idę dziecko spać położyć.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia