dziennik "Kaśki"
Wylaliśmy!!! W czwartek zaczynamy murowanie bloczków fundamentowych. Uznałam, że wreszcie mogę powiedzieć Wam: witajcie, bo do tej pory to głównie "podsłuchiwałam".
Zdecydowaliśmy się na budowę w tym roku, chociaż warunki dostaliśmy w lipcu. W sierpniu kupiliśmy projekt, a mój mąż, obeznany z racji wykonywanego zawodu w budowlance i peregrynacjach po urzędach, załatwił wszelkie pozwolenia, uzgodnienia i projekty w trzy tygodnie. Potem tylko pozwolenie i... Ruszyło z kopyta. Ale za chwilę stanie, bo w tym roku tylko "zero".
Przejrzeliśmy tysiące projektów w internecie i przeróżnych katalogach i wciąż nie byliśmy pewni. W końcu brakło czasu. Ostatnie nocne rozpaczliwe poszukiwanie i - - - nieoczekiwany efekt. To, czego szukaliśmy po pracowniach całej Polski, powstało u nas, w Kielcach. Na dodatek domek znalazł się w katalogu "Najpiękniejszych projektów 2003 roku", ale o tym dowiedzieliśmy się później.
Było sporo przeróbek wewnątrz domu, ale wszelkie moje pomysły pani architekt zaakceptowała. Niestety, zmasakrowaliśmy z konieczności przepiękny front, bo czteroskrzydłowe drzwi z salonu na ulicę nie wchodziły w grę. Żal, okropnie żal... bo taka jak jest - chatka jest piękna.
Skromna, niska, przysadzista, ale zgrabna, akurat na naszą nietypową, wąską (45 m wzdłuż ulicy i tylko 27 m w głąb) działkę z małym laskiem w tle.
Dodam, że ten dom oznacza totalny przewrót w naszym życiu. Zmiana miejsca (o 60 km), szukanie pracy itp. Ale wracamy w rodzinne strony... Znajomy las cieszy oczy... Czy jesteśmy wariatami?
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia