Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    2
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    60

Chatka Puchatka czy szałas osiołka?


Marzenna Kielan

943 wyświetleń

 

 


Prolog

 

 


Wiem, że zabrzmi to nieco patetycznie, ale jestem "dzieckiem blokowiska". Jedynie wspomnienia z bardzo wczesnego okresu dzieciństwa (do 8 roku życia) przypominają mi, że kiedyś wraz ze swoimi rodzicami i młodszą siostrą mieszkałam w domu z ogrodem. Moja najmłodsza siostra nie ma nawet takiego wspomnienia. Wraz z kolejnymi przeprowadzkami jakie podyktowane były awansami ojca, zmienialiśmy miasta i mieszkania osiadając wreszcie na stałe w pobliżu Warszawy, 17 km od jej centrum. Im wyżej piął się po schodkach swojej kariery ojciec, tym mniejsze mieszkanie dostawaliśmy do zasiedlenia. Tak, wiem że to brzmi komicznie, ale tak to właśnie wyglądało. "Cudowne lata" PZPR potrafiły zdziałać prawdziwe cuda. To ostatnie, najmniejsze mieszkanie, w którym spędziłam 10 lat jako nastolatka i niemal kobieta, było wyjątkowe. Na 48 metrach powierzchni udało się projektantowi zmieścić trzy pokoje, ciemną kuchnię i łazienkę wielkości schowka na narzędzia. Jedyna wanna, jaka się w niej mieściła pozwalała mi aby usiąść w miarę wygodnie z wyprostowanymi nogami, o wylegiwaniu się w pozycji leżącej nie mogło być jednak mowy. Dzieliłam wspólny pokój z moją młodszą siostrą Renatą i choć bardzo ją kocham, mam z tego okresu dość.... mieszane wspomnienia. Renata okazała się być osobą całkowicie odmienną ode mnie a co gorsza, była utalentowana plastycznie. W chwili, gdy dostała się do Liceum Plastycznego w Warszawie moje życie przewróciło się do góry nogami. Każdego ranka budził mnie o godzinie szóstej głos radia. Renata wychodziła do szkoły wcześniej niż ja i guzik ją obchodziło, że ja miałam ochotę pospać dłużej. Zaczynałyśmy więc dzień awanturą i kończyłyśmy ją także awanturą, ponieważ wieczorem to ja byłam tą osobą, która słuchała radia i która wykrzykiwała Renacie, że chodzi spać w tych samych godzinach co kury. Radio to jednak mały "pikuś" w porównaniu z "zapachem" gruntowanego płótna. Zanim dzieła Renaty nabrały realnego kształtu, moja ukochana siostra smarowała rozciągnięte na ramach płótno wyjątkowo cuchnącym paskudztwem. Z prawdziwym męstwem wmawiała mi przy tym, że histeryzuję i że to w_c_a_l_e nie śmierdzi. Nie, oczywiście, "wcale" nie śmierdziało Rewanżowałam się jej porozrzucanymi wszędzie książkami. Czytałam niemal nałogowo i w każdym miejscu walały się rozłożone, pozostawione "na chwilę" książki. Cudowny zwyczaj czytania różnych lektur o różnych porach dnia, czynił z naszego niewielkiego pokoiku "jaskinię zbójców" jak mawiała nasza mama.

 


Kiedy więc wreszcie wyprowadziłam się z domu rodziców, niemal natychmiast dostając własne, spółdzielcze mieszkanie (co było pewną odmianą cudu w tamtych czasach) nie umiałam przestać się cieszyć. Mieszkanie wydawało mi się ogromne: Miało 48 metrów kwadratowych powierzchni i d_w_a, a nie trzy pokoje. Widna kuchnia, łazienka i toaleta osobno, a do tego loggia o całkiem przyzwoitej długości 5 metrów wydawały mi się prawdziwym zjawiskiem, niemal rajem. Kiedy więc przyszła na świat moja córka Joanna, byłam przekonana, że nigdy i nigdzie sie stamtąd nie przeprowadzę. A po co? Jeden pokój dla mnie i męża, drugi pokój dla dziecka - czego można więcej chcieć? Jak to się stało, że spedziłam tak kolejnych 10 lat i nigdy nie posadziłam nawet jednego kwiatka na balkonie? Jak? Nie wiem jak, naprawdę nie wiem jak to było możliwe. Może cierpiałam na SPD (Syndrom Przedłużonego Dojrzewania)? Nazywając zaś rzeczy po imieniu: byłam idiotką Faktem jest jednak, że wraz z mijającą młodością i urodą, nabywałam cech nieporównywalnie bardziej wartościowych.

 


Nie pamiętam już kiedy to wymarzone mieszkanie przestało mi się podobać. Jeszcze broniłam się przed tym dziwolągiem, który rodził się przez tyle lat we mnie: kupiliśmy w tym samym bloku, na tym samym piętrze, mieszkanie nieco większe, 72-metrowe. Zaczęłam sadzić kwiaty na balkonie i wkrótce okazało się, że rośliny to moja prawdziwa pasja. Winobluszcz, dwa gatunki powojnika, pnąca róża, dwa rododendrony, jedna azalia.... wszystko to jakoś mieściło mi się na około 7 m kwadratowych. Żałowałam, że nie mieszkam w Warszawie i nie mogę wziąć udziału w konkursie na najładniejszy balkon stolicy. Jeszcze tłumaczyłam wszystkim wokół i samej sobie, że przecież nad własny dom z ogrodem przedkładam podróże i poznawanie świata, że nie dam się uwiązać do pilnowania własnej posesji, że przecież mieszkam bllisko Warszawy, dziecko ma dostęp do każdej szkoły, itd. Argumentów było wiele i wszystkie wydawały się sensowne. Ale gdzieś tam z głębi pamięci, nie wiadomo jak i nie wiadomo dlaczego wyłazić zaczął obraz, którego na pewno nie malowała moja siostra Renata. Na obrazie, nieco kiczowatym, widziałam małą dziewczynkę, pięciolatkę, czytającą "Misia" na schodach domu. Schody wychodziły na ogród. Po prawej stronie ogrodu rosły krzaki pożeczek, z przodu trzymały straż lilie "smolinosy", a z tyłu rozciągała się truskawkowa łąką i parkan porośnięty kolczastymi malinami. Wpychałam ten obraz do niepamięci, starałam się go zetrzeć gumką, szmatką z wodą i czymkolwiek, co przyszło mi do głowy. Ale on ciągle i ciągle pojawiał się na nowo. I wtedy gdy byłam zła, i wtedy gdy szłam spać i wtedy, gdy było mi smutno.

 


W lipcu tego roku przyjechał do nas kolega. Sympatyczny, zręczny facet - chciałam, aby pomógł nam w remoncie. Fajnie jest odnawiać mieszkanie z kimś, komu można zaufać i z kim można pogadać wieczorem. Posiedział, posłuchał opowieści o wyłączonej ciepłej wodzie (połowa mieszkańców osiedla nie płaciła czynszu), o wysokości opłat za ciepła i zimną wode, za wywóz śmieci, za korzystanie z odrapanej klatki schodowej i pełzającej windy a potem zapytał: Czemu się stąd nie wyprowadzisz? Czemu nie zbudujesz domu? Czego się boisz?

 


Czego się boję? Dziewczynka na schodach znowu otworzyła "Misia". Zapachniały nagrzane słońcem truskawki. Słońce położyło się długim cieniem obwieszczając popołudnie. Nie wyjęłam gumki, nie wyciągnęłam szmatki. To ja nauczyłam się czytać w wieku pięciu lat. Miesiąc później kupiłam działkę budowlaną w Łosiu.

 

 


cdn.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...