Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    125
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    239

Dziennik Gerionowy


Gerion

730 wyświetleń

Jakiś taki dziwny dzień dzisiaj. Niby piątek, ale taki podejrzany – coś wisi w powietrzu. Rano w firmie pojawił się szczur widmo, wszyscy go w piwnicy słyszeli, ale nikt nie widział. Poza tym śniło mi się, że murarze nie mogą mi wymurować fundamentów, bo ławy były zalane półmetrową warstwą wody...Jak oni w tych gumiakach pływali w wykopach, to się strasznie przez sen bałem, żeby nikt się nie utopił. I rzut fundamentów był jakiś inny... No nic, to tylko sen, widać, że się człowiek przejmuje i mu coś z podświadomości wypełza.

 

 


A normalnie, to fundamenty już zasypane, czekają tylko na izolację pod pierwszą warstwę siporeksu i dalej już można ze ścianami.

 

 


Moje reminiscencje skończyłem gdzieś tak w marcu, jak uzbrojono mi działkę w prąd. Całkiem przyzwoicie. Żeby teraz nie nakłamać i nie pomylić dat, wspomogę się moim plikiem wydatków, gdzie skrupulatnie zapisuję komu, za co i kiedy płaciłem. No i ile.

 

 


Niech więc podliczę luty i marzec... No prawie 7 tysięcy! A na działce zaraz zakwitną piękne dmuchawce. Za projekcik 1600, prąd prawie 3200, no i reszta na „drobiazgi”. Przypomnę tylko jak wyglądała moja działka pod koniec lutego:

 


http://www.gerion.perfekt.pl/budowa/270205.jpg" rel="external nofollow">http://www.gerion.perfekt.pl/budowa/270205_s.jpg

 


Miałem więc prąd, czas było myśleć o wodzie. Polecono mi jednego pana z Pobiedzisk. Droga daleka, ale przynajmniej poznałem okolicę. Pan mi wycenił zrobienie studzienki i 15 metrów podejścia na 1700 złociszy. Pozostała kwestia tylko projektu przyłącza. No ale pan Zdzisław polecił mi sąsiada, a ten w ciągu 30 dni pięknie wyrobił się ze wszystkim. Dostał 500 zł, no ale ja tylko załatwiałem wydanie warunków przyłączy i podpisałem parę dokumentów. Sprawę w Komunalce, ZUDzie i poznańskim Starostwie zostały załatwione bez mojego udziału. Sprawnie. Musiałem tylko odczekać ustawowy termin od daty pieczątki na projekcie

 

 


Wtedy to, czytając dziennik http://www.murator.com.pl/forum/viewtopic.php?t=28502" rel="external nofollow">inż. Mamonia wpadłem, że żadna studzienka potrzebna mi nie jest i przyłącze mogę pociągnąć pod ławą już docelowo do pomieszczenia gospodarczego! Na co mi parę betonowych kręgów przed fundamentem?! Idąc po rozum do głowy, no i dalej tym tropem odwiedziłem lokalne wodociągi, stargowałem do 1400 zł i umówiłem się na połowę maja...

 

 


A, zapomniałem najważniejszego – pozwolenia na budowę jeszcze nie było. Ot, zapewne dokumentacja potrzebna do uzyskania, kwitła gdzieś w przepastnych szufladach pana D*. No ale tego mogę się tylko domyślać.

 

 


To był maj, pachniała...hmm... no kwitnącym mleczem pachniała moja działka Sami popatrzcie, widok urzekający.

 

 


http://www.gerion.perfekt.pl/budowa/010505.jpg" rel="external nofollow">http://www.gerion.perfekt.pl/budowa/010505_s.jpg

 


Te powbijane gałęzie bzu, to zarys budynku. Za tydzień miał wjechać koparkowy i doprowadzić do ruiny piękną działkę. Jednym słowem miał wykopać wielki dół pod fundamenty. W tle ja z moim dzielnym zuchem – Adaśkiem.

 

 


Fundamenty, a raczej odpowiedni obrys do kopania wytyczyłem sobie sam, na podstawie projektu. Co prawda adaptację garażu zrobiłem sobie sam i tym sposobem, z szerokości 4,2 zrobiłem sobie prawie 6,8. Tak wychodziło z projekty właściwego 2G, no i o tyle prosiłem o poszerzenie mojego ulubionego adaptatora, pana D*. W sumie nawet nie o te 2,6, ale jeszcze o 15 cm więcej – bo tak mi wychodziło z szerokości działki.

 

 


I chyba miałem pecha z tymi 15 centymetrami, bo widocznie w zapiskach pana adaptatora coś się pokisiło, albo ołówek zamazał, albo spadło trochę keczupu... Who nows? można brzydko zapytać. W każdym razie jaja były później. Na razie w błogiej nieświadomości czekałem na mistrzów od koparki.

 

 


Z tym kopaniem to też nie była prosta sprawa. Raz, że teren bardzo podmokły. Na zdjęciach tego nie widać, ale fakt jest faktem. Wszystko się rozbija o niedrożne i poprzerywane dreny i ludzkie niechlujstwo. Teren działki jest z lekkim spadkiem i gdzieś stopę poniżej poziomu drogi. A z pięknego pola róż, położonego nieco wyżej zapewne spływają hektolitry wody... Nauczony doświadczeniem innych, chciałem przypilnować koparkę, żeby nie porozrywała ewentualnych sączków. O ile jakieś znajdowały by się pod moją działką...

 

 


Okoliczni melioranci wysolili mi cenę 80zł za godzinę, więc postanowiłem ich unikać jak ognia. Znalazłem katerpillar tańszy o ćwierć. No i 7 maja wjechał na działkę. Z początku szło sprawnie, warstwa po warstwie lądowały w olbrzymim kopcu na końcu działki. Ale jak już ściągnął humus, to prawie się zapadał po ośki w tej cholernej glinie. Sączków ani widu...Ale taki 6-ścio tonowy smok potrafi narobić szkód... Cóż po 6 godzinach działka była zmasakrowana lepiej niż Gołota w walce z Lewisem.

 

 


Zaczęło trochę siąpić, koparkowy pojechał, a ja postanowiłem pobawić się we wronę i połazić po świeżym wykopie. Wiadomo, nic tak nie potrafi odegnać złych uroków, jak wędrówka właściciela po posiadanym gruncie. No i stanąłem sobie na kawałku odsłoniętej gliny... Stoję, dreptam, a pod gliną jakby poduszka wodna się robiła... Myślę, jak wsadzę szpadel, to normalnie studnia artezyjska zaraz tu będzie...No i zacząłem kopać. Po dwóch sztychach dokopałem się do sączka... No pewnie, że poprzerywanego. A potem to już tylko chciałem odkryć w ilu miejscach i gdzie on właściwie biegnie... Biegł, a raczej pełzał paskudnie, bo w poprzek zarysu fundamentów, przecinając je dokumentnie w 4 co najmniej miejscach. Autocenzura nie pozwala mi zacytować bluzgów jakie poleciały w niewiadomym kierunku.

 

 


Na zdjęciu widzicie rozrytą działkę i bohatersko wbity szpadel w miejscu gdzie biegł sączek. Ale dokopałem się do skurczybyka....

 

 


http://www.gerion.perfekt.pl/budowa/070505a.jpg" rel="external nofollow">http://www.gerion.perfekt.pl/budowa/070505a_s.jpg


http://www.gerion.perfekt.pl/budowa/070505b.jpg" rel="external nofollow">http://www.gerion.perfekt.pl/budowa/070505b_s.jpg


Problem był, bo nie wiedziałem co z tym zrobić. Sączek sobie pełzał idealnie na poziomie ławy. A prowadzić sączka w ławie i pod budynkiem nie miałem zamiaru. Całe perypetie z tym związane, a i garść cennych porad znajdziecie http://www.murator.com.pl/forum/viewtopic.php?p=656547#656547" rel="external nofollow">tutaj .

 


Jeszcze tego samego dnia podyrdałem do pobliskiej hurtowni targować się o materiały. Wiecie, byłem podkręcony tym sączkiem, więc targowałem się ostro. Dałem 4 patyki zaliczki na Solbet i z nieco lepszym humorem wróciłem na działkę...

 

 


Maj zapowiadał się kosztownym miesiącem. Tym bardziej musiałem już coś konkretnego robić, że umówiłem się z moją ekipą, na start 1 czerwca. Douczony więc dzięki forum, dzięki znajomym i nieznajomym meliorantom, postanowiłem samodzielnie, a raczej samowtór z żonką zrobić fachowe i profesjonalne obejście sączka.

 

 


Jak to wyglądało i ile potu i łez wylaliśmy, dowiecie się z kolejnego odcinka.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...