Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    125
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    239

Dziennik Gerionowy


Gerion

697 wyświetleń

Fundamenty wylane, schły sobie ze spokojem. Przede mną było zadanie bojowe, rozplanować ziemię z wykopów tak, żeby był w miarę poziom pod palet z bloczkami M5. Troszkę czasu to zajęło, ale za to sprawdziłem taczkę w warunkach bojowych. Normalnie ISO 4000.

 

 


Wykopy wyglądały tak, komisyjnie sprawdziliśmy jakość betonu w ławach

 

 


http://www.gerion.perfekt.pl/budowa/230605a.jpg" rel="external nofollow">http://www.gerion.perfekt.pl/budowa/230605a_s.jpg


A tu Adaś testuje twardość ławy. Na pierwszym planie polowa, przenośna studzienka do ujęcia wody.

 


http://www.gerion.perfekt.pl/budowa/230605b.jpg" rel="external nofollow">http://www.gerion.perfekt.pl/budowa/230605b_s.jpg

 


Przyłącze wody. Taaak, tym się zająłem pod koniec marca, przeczuwając ile to może potrać. No i potrwało, musiało odleżeć swoje w ZUDzie, potem w Starostwie, w końcu 24 kwietnia zapłaciłem 500zł za projekt przyłącza i odczekałem miesiąc na uprawomocnienie.

 


Ale pisałem o tym nieco wyżej.

 

 


14 czerwca zjawiła się ekipa wykonawców polecana przez pana z Wodociągów. Przewidując kłopotY (nowa ekipa fachowców = nowe kłopoty) wziąłem sobie dzień urlopu. Na trasie przyłącza miałem: pięknie i pracowicie zainstalowany sączek, przewody energetyczne w ulicy, linię telefoniczną w ulicy.

 


Widząc jakie spustoszenie w drodze uczyniła jesienią 2003 ekipa gazowników, wolałem osobiście przypilnować. Panowie zabrali się delikatnie, stałem nad wykopem i patrzyłem czy czegoś nie wyrywają Nie wyrwali, ręcznie pięknie obkopali sączek, osobiście go potem obsypałem. Mieli co prawda problem ze zlokalizowaniem głównej rury od wody (żeby nawiertkę zrobić), bo oczywiście w drodze nie było nic wedle projektu. Okazało się, że sprytna Energetyka, przykryła linię wody swoimi kablami energetycznymi opakowanymi w czarną grubą rurę. Dokopanie się zajęło chłopakom ze 3 godzinki. Natwiertka poszła błyskawicznie, ale wykop równie szybko napełniał się wodą. Bynajmniej nie z nieszczelnej nawiertki, tylko po prostu z wód gruntowych (a sucho było wtedy jak byk, po deszczach to pewnie podmyło by Białoruśkę razem z koparkowym). Chłopaki Ludwikiem smarowali niebieską rurkę, ale mieli problemy „ze wsadzeniem”. Dopiero jak się starszy za nią wziął – wsadził umiejętnie w chętne i gotowe złączki. „Lata praktyki” – powiedzał, „zresztą mam 3 dzieci” dodał.

 

 


Dzielnie przepchnęli mi giętką rurę pod ławą fundamentową i założyli sprytną „studzienkę tymczasową” w pomieszczeniu gospodarczym. Zapłaciłem co swoje bossowi (nalegał, żebym się zgłosił po ofertę na szambo ), a godzinkę później podjechały ludki by zaplombować liczniki. Oficjalnie miałem więc wodę na działce.

 

 


Mój wspaniały geodeta oczywiście w trakcie kopania wszystko pomierzył i inwentaryzacje powykonawczą miałem dwa tygodnie później. Całkowity koszt wody? 2 144 zł brutto (wydanie warunków, projekt przyłącza, wykonanie przyłącza, zaplombowanie licznika, dokumentacja powykonawcza).

 

 


Była więc woda i prąd, a to podstawa do budowania. Jak już jestem w tym miejscu to powiem coś więcej o pozwoleniu na budowę, bo zapomniałem wcześniej o nim napisać. Czekałem na nie...oj czekałem. W końcu mój masta Kierownik drynda na komórę: jest – leć do starostwa, pytaj o pana X. Pan X się zdziwił. „Panie” – powiada – „toć ja 10 minut temu dzwoniłem, że można odebrać...ja kurna nawet opieczętowane nie mam!”. Zaproponowałem pomoc Sam dziarsko pieczętowałem czerwonym stemplem swoją dokumentację. Pozwolenie było.

 

 


Wracamy do połowy czerwca. Długo się namyślałem jak wysoko podnieść poziom działki. Chodziło mi o to, żeby raz - woda nie cofała się z drogi na moją działkę, dwa – mieć na tyle wysoko, by poziom wód gruntowych był z metr poniżej posadzek na gotowo. Jak widziałem, to późną wiosną poziom wód przy umiarkowanych opadach był na równi z moimi ławami (stąd dodatek hydrotechniczny). Wymierzyłem na 8 warstw bloczka M5 (12 cm). Przeszło metr. Więc ostatecznie dodałem jeszcze jeden. Z zaprawą ponad 125 cm... Już sobie wyobraziłem te tony piachu do zasypywania ;-(

 

 


W pierwszym rzucie dojechało od Piotrowskich z Nekli 2000 bloczków. Bloczki jak marzenie, pięknie zawibrowane (parę spadło i się obtłukło, poza tym moi murarze cięli niektóre na inne potrzeby). Więc opinie z forum Muratora, że jakoby bloczki były badziejskie z jakimiś dodatkami czy gliną w środku trzeba włożyć między bajki. Te które kupiłem miały jakość bez zarzutu. Zaraz telefon do Seby i za chwilę miałem 2,5 tony cementu. Oczywiście 15 ton piasku zjechało błyskawicznie, ale wcześniej moje majstry miały zachciankę zaizolować ławy. Oj miałem trochę roboty. Cały ten syf co został po moim „rozplanowaniu” gliny wymiotłem z ław aż się kurzyło, dla pewności obsikałem wodą. Było gorąco więc schło piorunem. Jak po pracy z jęzorem na wierzchu przygnałem na budowę, to zapach izolbetu już mnie od torów kolejowych powitał. Cholera nie wziąłem nic do utrwalenia widoku…

 

 


Było niby gorąco, ale i tak izolbet – twarda sztuka nie chciał uzyskać konsystencji ciągliwej. Moje Bartki zdestrojowały wiadro aluminiowe, oparły na kawałkach bloczka M5 i normalnie zaczęły ten izolbet warzyć… Zwarzony izolbet nie miał oporów przed ciągliwą konsystencją i był już gotów do użycia. Wiadro mnie kosztowało 26 złotych grrr…

 

 


I tak strzelił 20 czerwiec.

 

 


A potem moje majstry poszły jak burza. Warstwa po warstwie bloczek po bloczku wymurowali ponad 2200 sztuk M5. Niechby jeden ważył 24 kilo, to przenieśli w łapkach 55 ton. Szacunek.

 


No więc po 5 dniach mój fundament urósł jak na drożdżach i wyglądał mniej więcej tak:

 


Po przekątnej, najbliżej garaż, najdalej salon, w tle chatka Tomcia z więźbą.

 


http://www.gerion.perfekt.pl/budowa/250605a.jpg" rel="external nofollow">http://www.gerion.perfekt.pl/budowa/250605a_s.jpg

 


Od tylca, tu gdzie stoję będzie mniej więcej taras, na pierwszym planie zbrojenie pod słupki.

 


http://www.gerion.perfekt.pl/budowa/250605b.jpg" rel="external nofollow">http://www.gerion.perfekt.pl/budowa/250605b_s.jpg

 


Tam gdzie zielona beczka, kiedyś będzie kuchnia, no a tam gdzie przenośna studzienka wiadomo - pom. gosp. Teraz se wyobraźcie ile tu piachu potrzeba

 


http://www.gerion.perfekt.pl/budowa/250605c.jpg" rel="external nofollow">http://www.gerion.perfekt.pl/budowa/250605c_s.jpg

 

 

 


Właśnie. Pisałem o Sebie To fajna historia, bo jak byłem jeszcze na etapie poszukiwania stałego źródełka dostaw, szukałem tu i ówdzie. W końcu pytam Tomcia (chyba jakąś fotę jego chaty dam, bo jest co oglądać, a on nie ma czasu na dzienniki budowy ), skąd masz/mialeś materiały? - „Seba mi dał”. No prawie jak w Killerze Seba okazał się całkiem przyzwoitym handlowcem w pobliskie (2000m ?) hurtowni. Stąd też co tylko potrzebowałem, miałem na telefon i praktycznie od ręki, przywiezione oczywiście loco Plejada. Seba mi dał.

 

 


No dobra, izolację ścian fundamentowych czas zacząć. Zgodnie z projektem na bloczki miała iść rapówka (rapica, jak fachowo mówiły Bartki). I poszła. Przy tempraturze 30 stopni, po pół godziny od zarapowania wewnętrznej ściany fundamentu wszystko zbielało i zaczęło się „palić”. Kierownik budowy przystopował chłopaków (i mnie przy okazji, bo ja człowiek nie uczony i jak mam w projekcie „robić A”, to chcę „robić A” – cóż do dziś nauczyłem się, że jednak to co w projekcie często ma się nijak do tego co zrobione…). W końcu on jest masta Kierownik i za coś mu płacę. Kazał olać rapówkę i dysperbitować od razu na bloczki. No i poszły od wewnątrz 2 warstwy dysperbitu na warstwę gruntującą. Wyglądało fajnie, jakby kto gumą obkleił wszystko.

 

 


Tak mi się murarze rozkręcili, że w ogóle nie chcieli przestać. Zaraz też złapali się za worki z klejem Kreisla, i od zewnątrz dalej lepić styropek do ściany. Nie dużo, 5 cm no ale zawsze to coś. Na styropek poszła siatka i na nią kolejny klej, takoż Kreisla ale nieco inny.

 


Był 29 czerwca, kiedy ściany fundamentowe wyglądały tak:

 

 


Ponownie strzał od tyłu, czerń dysperbitu i szarość styrlepu (albo lepstyru) są oszałamiające

 


http://www.gerion.perfekt.pl/budowa/290605a.jpg" rel="external nofollow">http://www.gerion.perfekt.pl/budowa/290605a_s.jpg

 


A tutaj front przytłumiony przez zachodzące słońce.

 


http://www.gerion.perfekt.pl/budowa/290605b.jpg" rel="external nofollow">http://www.gerion.perfekt.pl/budowa/290605b_s.jpg

 

 


No i po tym, jak wszystko ładnie wyschło, nadszedł czas na dysperbit od zewnątrz. Taaa… kontrolnie podjechałem wieczorem na działkę. Wszystko gotowe do akcji zasypania fundamentów. Ale patrzę a tu mi stoją 3 wiadra dysperbitu. Podejrzliwie pytam co to jest? Bartki na mnie patrzą dziwnie, bo uważali mnie chyba dotąd za rozsądnego, który izolbet od dysperbitu odróżnić potrafi…Więc niepewnie mówią, że dysperbit. No chyba nie oślepłem, ale ten dysperbit powinien być nie w wiadrach, ale do ciężkiej cholery na ścianie fundamentowej. Moi geniusze tak jak nasmarowali 3 warstwy na ścianę wewnętrzną, tak na zewnętrzną (gdzie przecież jest główny napór wód gruntowych i gdzie za chwilę będzie gymyla z zasypywaniem piachem) dali tylko grunt i 1 warstwę.

 

 


Poleciał OPR. Ich szczęście, że to był piątek wieczór i jechali do chaty. Od poniedziałku rano, nim zjawił się piachowóz raz jeszcze dysperbit poszedł na ścianki. Jakbym kurna miał zbańczyć na tym dysperbicie, troskliwe misie chciały zaoszczędzić…

 

 


No ale dość o tym. W chwilę później przyjechała Skania z 30 tonami piachu i buchnęła wszystko przed fundamenty. Zjawił się i katerpillar (syn mojego bossa od zakładania wody – nie skorzystałem z szamba, ale za to z koparki) i zaczęło się wielkie zasypywanie fundamentów, które trwało przez trzy dni.

 

 


Wypożyczyłem zagęszczarkę (tzw. żabę) coby moje chłopy się na budowie nie nudziły. Walka była okrutna. Na polu chwały poszło 500 ton piachu i jedna żaba. Pewne straty odniosły też fundamenty, gdy koparkowy nieco przyszalał z nasypywaniem. Od góry w 3-4 miejscach naderwał siatkę przytrzymująca styropian.

 

 


Z żabą był problem, gdyż jak pisałem wypożyczyłem ją w jednej (pominę milczeniem gdzie) wypożyczalni. Już pierwszego dnia moje chłopy się skarżyły, że żaba parska, gdacze i kopie. I po 4 godzinach roboty się grzeje i odmawia współpracy. Drugiego dnia po jeszcze krótszym czasie, żaba została pozbawiona linki startowej… Myślę sobie – bydzie bida. Podjechałem po zwłoki żaby, ale Bartki spryciarze linkę już przymocowali. Jak – nie wnikałem. Wiozę ją z powrotem.

 

 


Oczywiście pan w wypożyczalni, wpierw wytaskał z mojego bagażnika rzeczoną żabę, sprawdził ile zostało paliwa (dużo) no i zaczął ją przy mnie odpalać. Za piąta porażką stwierdził, że silnik jest zatarty (a mnie zmroziła wizja utraconych 500 zł i może czegoś gorszego). Mówię, panie niemożliwe, wczoraj jeszcze skakała jak na technoparty, a pan mi mówisz, że zatarta. Może zalana, to fakt, po technoparty i 20 km leżenia bokiem w bagażniku każdy byłby zalany, co dopiero żaba. Ale zatarta? W życiu.

 

 


Pan był podatny na moje sugestie (widać nie pierwszy to raz miał problem z żabą). „Wymienię świecę, a pan idź po fakturę” – usłyszałem. Chyba nie musze mówić, że po tę fakturę to pobiegłem. Gdy stawiałem zamaszysty podpis na fakturze, pan wpadł z wyrazem triumfu na twarzy, ściskając w ręku urwaną linkę. „Mówiłem, że świeca, odpaliłem ścierwo, ale linka mi się urwała, oj za dużo to śniadanie dziś było”. Nie skomentował, błogosławiąc w duchu obfite śniadanie pana z wypożyczalni i skuteczne przymocowanie linki przez Bartków. Wsiadłem w auto i udałem się w nieznanym kierunku…

 

 


Tak wyglądało pobojowisko piachowe:

 


http://www.gerion.perfekt.pl/budowa/050705a.jpg" rel="external nofollow">http://www.gerion.perfekt.pl/budowa/050705a_s.jpg

 


http://www.gerion.perfekt.pl/budowa/050705b.jpg" rel="external nofollow">http://www.gerion.perfekt.pl/budowa/050705b_s.jpg

 


A tak już po całkowitym zasypaniu i zagęszczeniu. No i proszę, 8 lipca, moje urodziny Piękny prezent.

 


http://www.gerion.perfekt.pl/budowa/080705a.jpg" rel="external nofollow">http://www.gerion.perfekt.pl/budowa/080705a_s.jpg

 


Oczywiście pominałbym najważniejszą rzecz - szopkę. Celowo omijałem zdjęcia dokumentujące proces budowania się "szopki" bo to temat na odrębną historię...

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...