Dziennik Gerionowy
No i dobrze. Kociołek i grzejniki zafakturowane, do tego osprzęt do podłogówki, pompka cyrkulacyjna, termostaty i inne klunkry. Więc byle do wiosny.
Trochę mam zakwasów po łikendzie, ale udało mi się "zafoliować" połowę okien w domu i zauważalnie zredykował się wydmuch. Brak przeciągów to podstawa A żółta folia w oknach (najtańsza z Leroya) dość wesoło wygląda. Ramki porobiłem z łat których mi parę sztuk zostało (nieco namokły, więc taka ramka na okno 130x200 ważyła parę ładnych kilo) no i najgorzej mi było wciągnąć i spasować zafoliowaną ramkę na okno wystawione na "wiatr czołowy". Co podniosłem dziadostwo, to wiatr "wwiewał" mi do środka, tak więc limit przeklinania na ten rok chyba wyczerpałem. Po kilku próbach się udało, jedyne straty to zesmyknięcie się toporka na dłoń Na szczęście była w rękawicy i skóra ostała się w całości, ozdobiona solidnym krwiakiem. W niedzielę wziąłem już rodzinkę do pomocy i kolejne okna poszły i szybciej i łatwiej.
Czekam na dachówkę, ale po 16 stycznia ma przyjść odwilż, więc nawet lepiej jakby dojechała w późniejszym terminie. Teraz jak śnieg stopniał to dach widać w pełnej krasie, więc sobie poobchodziłem i zapisałem rzeczy "donosy do kierownika". Nie podobają mi się linie gradów na garażu (gąsiory nie są w prostej linii, tylko przy końcu wyglądają jak niewielka skocznia narciarska). Nie podoba mi się nierówność położenia dachówki przy jednym narożniku i generalne niechlujstwo z membraną przy drugim (fruwa se kawałek na wietrze, bo to wnęka między tarasem a krawędzią dachu).
W ogóle jak śnieg zniknął to widać burdel jaki po sobie zostawili dekarze. Jasne, że nie będę czekał aż łaskawie posprzątają. Wszystkie papiery, taśmy i folie poszły do pieca.
Pomału przechodzi mi świąteczne zniechęcenie tematem budowlanym, wraca natomiast power do działania Prawdę mówiąc nie mogę doczekać się oznak końca zimy.
Ups. to pierwszy wpis w tym roku do dziennika. Mam nadzieję, że to ostatni rok budowy ;-D
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia