Dziennik Gerionowy
Od 6 rana na trasie
Załatwiłem wypis z księgi wieczystej (bank) i wyciąg z planu zagospodarowania przestrzennego (rzeczoznawca).
Wczoraj byłem z rzeczonym rzeczoznawcą na budowie. Biedny chłopak się wybrał w czerwonych lakierkach Możecie sobie wyobrazić jak jego lakierki wyglądały w chwili wejścia na budowę... Błocko się zrobiło, a jeszcze dekarze rozdeptali do reszty. W każdym razie brakowało mi tylko odpisu księgi wieczystej do zrobienia wyceny, stąd moja poranna podróż.
O 9 rano dach został już ostatecznie odebrany. No ale to dłuższa historia wymagająca opowieści
Jak pojechałem oglądać finisz prac, to miałem uwagi względem dwóch gradów, gdzie gąsiory nie leżały w idealnej linii. Mój kierownik wynalazł oczywiście mnóstwo innych rzeczy no i się zaczęło...
WPierw chłopaki w sobotę wydzwaniali, że już chcą odbiór, że czekają, że kasa itp... Ja im ze spokojem, że już, to ja mam inne plany, więc niech uderzą do kierownika. No to się rozsierdzili, że nie będą po "inszpektorach" wydzwaniać. Hmm... chcecie kasę, to się umawiajacie, nie chcecie - wasza sprawa
No i wyszła historia, że z moim kierownikiem mieli jakiś zadawniony zatarg. Że ponoć odebrał źle położoną (przez kogo innego) więźbe i jak oni weszli kryć to się strasznie przyczepił (a dachu nie szło już wyprostować). Ponoć doszło do rękoczynów i ktoś kogoś deską po budowie ganiał
Więc zaczęli mi wrzeszczeć, że wiedzieli iż się przyczepi, że specjalnie przykładali się jak nigdy (?), no i że krew ich zalewa, bo sobota i kasa i wogóle. Cóż, bez nerw olałem ich pretensje, bo raz - co mnie obchodzą ich historie, dwa - dach nie z mojej winy przeciągnął się do marca.
Umówiłem się na poniedziałek. Przyjechaliśmy, kiero wskazał im rzeczy do poprawki (naprawdę drobiazgi) szlus. Wątrobowali się, a i owszem, że kto widział 8 cm szczelinę na koszu (tak z przesadą stwierdził kiero), więc załagodziłem - nie 8, tylko tak żeby było idealnie równo (czyli 4 c ).
Niby na wtorek odbiór, ale boss ich olał (myślę, że celowo) no i dziś oba mi dryndali, że OK (znaczy dekarze, że OK, a kiero że nie jest zadowolony z estetki słupów i mieczy przy zadaszeniu tarasu, ale od biedy może to przełknąć).
No więc cóż, robię przelewik na pozostałe 60% wynagrodzenia za dach (to dlatego im tak zależało...od grudnia nie dostawali kasy) i uważam dach za etap zamknięty. Wreszcie. Zostało mi z 15 dachówek i ponad 50 gąsiorów (te ostatnie zwracam).
Dziś żonka jedzie spotkać sie z kuchniami. Znaczy chyba po raz 7. Tyle projektów, koncepcji zmian... Efekt? Hmm jak wydębi od nich projekt, to zdigitalizuje go i wkleję. Odeszliśmy mocno od wersji rustykalnej. Bardzo mocno
W środeczku nie jest zamarznięte, więc za tydzień - dwa można rozłozyć sanitarną.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia