Dziennik Gerionowy
Bark se nadwyrężyłem Teraz w nocy budzi mnie rwanie i latam smarować staw barkowy jakimś przeciwbolowo-rozgrzewającym shitem. No ale w sobotę przewaliłem ze 4 tony.
Wpierw poszły bloczki M5 sprzed garażu (prawie 3 palety), potem pół palety namokniętego siporeksu, a potem zrobilem dwie wieże z palet pozostałych po dachówkach. Fakt, wciaganie dachówki na strop, samojeden po drabinie trochę mnie dobiło, no ale w końcu jest na działce w miarę czysto, a środek przygotowany pod chudziak.
Ile syfu pozostało po dekarzach to głowa boli. Nawet o flaszkach czy puszkach po piwie nie wspomnę. Za to dach chyba wygląda porządnie. Bo w niedzielę spotkałem się z dwoma niespodziewanymi, za to miłymi wizytami.
Wpierw napadło na mnie pewne małżeństwo, które również ma zamiar się budować, no i zwrócili uwagę na dachówkę. Dość rzadką w tej okolic (króluje falista). Dopytywali się głównie o dekarzy, czy byłem zadowolony itd itp Nie czytali dziennika, więc powiedzialem im to i owo. Generalnie pochwaliłem moich capów, z uwagą, żeby im na ręce patrzeć i o terminy dbać. A za podsyłanie klientów do pewnej hurtowni dachówek to chyba prowizję będę brał
A potem zjawiła się w przelocie przemiła para. Co prawda nie zdążyli wysiąść z auta, tylko tak przez otwartą szybę (prawie jak Kargul z Pawlakiem), ale ja też w ferworze walki z taczką byłem i kawą raczej nie dysponowałem. Nasłuchałem się za to miłych rzeczy o moim dachu. Para ponoć śledzi forum muratora, lecz Nicków zdradzić nie chciała
Jeśli więc czytają ten wpis, to pozdrawiam serdecznie, może się ujawnią?
Tak więc podbudowany komplementami, dokończyłem porządki i nadwyrężyłem bark. Ech gdzie te czasy studenckie jak się było młodym i trzy razy w tygodniu siedziało na siłowni
Moja obecna siłownia leży zakurzona w piwnicy, ale zrobiłem sobie postanowienie, że po przeprowadzce, o ile nie nadwyrężę się za bardzo przy wykończeniówce, to zadbam o to by kurz nie osiadł na kawałku gryfa Może jakiegoś sąsiada namówię, samemu nudno się ćwiczy.
Forumowa Iga trochę mnie zbiła z tropu wątkiem o podłogówce i znów zacząłem drążyć temat. Może na wyrost i niepotzrebnie, ale póki nie ma betonu na fest to zawsze mogę jeszcze zakombinować z poziomami. Ale na dziś dość liczenia, juz mi się nie chce.
Najważniejsze, że w środę rano mam wreszcie wcenę rzeczoznawcy, ostatni papier potrzebny do kredytu. Oby tylko w czwartek pracowała pani w banku, żebym rzutem na taśmę zdąrzył przed Wielkanocą wniosek złożyć. W czwartek niestety, bo w środe żonka ma wizytę w stolycy u pana od stawów biodrowych. Oby zakończyło się na rehabilitacji ruchowej, bo wizja operacji zupełnie, ale to zupełnie mi się nie podoba.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia