Jeśli dom, to ZENIT koniecznie - dziennik
Dziś niebudowlano, ani nawet około działkowo.
W niedzielę zainaugurowaliśmy sezon narciarski. Co prawda tylko śladówki, ale frajda niezła.
Do zeszłego roku śladówki traktowałam nieco po macoszemu. Jak był śnieg, to z reguły w środku tygodnia. Do soboty czy niedzieli zawsze stopniał lub lekko stopniał i zamarzł ponownie. Na moich Germinach pamiętających czasy NRD to dopiero była rzeźba. Nigdy nie mogłam pracować nad techniką bo głównie walczyłam o życie w jednym kawałku.
Ale w zeszłym roku śnieg dał się wszystkim we znaki. Śmigi rozpoczęliśmy w sylwestra a ostatni raz tak gdzieś pod koniec marca. I w końcu złapałam o co w tym wszystkim chodzi. Zjazdy nadal ze śmiercią w oczach (narty nie mają krawędzi, pięta ruchoma), zupełnie inaczej niż na zjazdówkach.
Wczoraj po przypięciu nart, po paru ruchach ciało odnalazło właściwy rytm i wyszło nam całkiem fajne kółko w lesie koło Grodziska.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia