Jeśli dom, to ZENIT koniecznie - dziennik
O kupnie działki poinformowałam moją rodzinę. Z uwagi na odległości równie dobrze mogliśmy kupić działkę na Księżycu - i tak by nie pojechali obejrzeć.
Rodzina męża jest na miejscu, ale powiedzieliśmy im dopiero po miesiącu. I od razu zapakowaliśmy się do samochodów i ziuuu na wizję lokalną. Teść z miną znawcy chodził po włościach, pokiwał głową. Skwitował krótko: trzeba ogrodzić. Od tej pory ile razy się z nami widział, zawsze padało pytanie: czy już się ogrodziliście?
Nie, nie ogrodziliśmy się do tej pory.
Tak naprawdę pierwszy i z całą kawą na ławę o kupnie działki dowiedział się urząd skarbowy. Dzień po transakcji wystąpiliśmy z pytaniem, czy zapłacona przez nas kwota nie odbiega od średnich cen w tym rejonie. Po miesiącu z hakiem dostaliśmy odpowiedź, że nie odbiega i postępowanie zostaje umorzone.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia