Jeśli dom, to ZENIT koniecznie - dziennik
Straty muszą być
W czasie porannej operacji zaistniało nieprzyjemne zdarzenie, które pewnie położy się cieniem na stosunki międzysąsiedzkie.
Zalewanie ław było w porze, kiedy ludzie pracy pojechali do pracy. Jesteśmy w trakcie a tu wyjeżdża nasza niebezpośrednia sąsiadka i zaczyna się denerwować, że blokujemy drogę.
Mąż poszedł negocjować, dziewczyna w nerwach bo jedzie na maturę (zdawać, nie odpytywać!). Droga nie była całkowicie zatarasowana. Dało się przejechać, ale uważnie i powoli.
Ale, ale... dziewczyna wsiadła, ale wymijała za szybko, nieostrożnie i przytarła bok. Pretensje do nas.
Niedługo potem mieliśmy telefon od jej matki. Ma jeszcze dzwonić ojciec.
Nie ma, że boli, musi boleć.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia