Jeśli dom, to ZENIT koniecznie - dziennik
W sobotę nasza spokojna budowa przeżyła inwazję supłów.
Jewrioszka ekipkę pana Czesława (i samego pana Czesława) nazwał supły. Nie bardzo wiedziałam o co chodzi, dopóki nie zobaczyłam - naprawdę supły.
W piątek tylko urządzili headquarters (w naszym garażu) i pokój socjalny (pomieszczeniu gospodarczym). Robotę zaczęli w sobotę i na dzień dobry obudzili całą okolicę piłą spalinową, gdy cięli na wymiar deski czołowe i kontrłaty.
Jest ich ośmiu czy dziewięciu (trudno zliczyć, bo są dość ruchliwi), ale robotę mają zorganizowaną, każdy ma swoje zadanie, nie obijają się o siebie, nie włażą sobie w drogę.
Nasz majster od stanu surowego tylko kręcił głową.
Akurat został mu jeszcze jeden komin do wymurowania i mógł sobie ich obserwować z góry.
Na dziś dostaliśmy zadanie: kupić 30 kg gwoździ ocynkowanych.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia