"Bziabzia" czyli Alice realizuje marzenia
1.04 (czwartek) Prima Aprilis
Nie był to dla nas zbyt rozrywkowy dzień. A przy tym strAAAAAsznie długi. Po porannym odwiedzeniu budowy, okazuje się, że ... nie ma wody, bo pompa nie chce załapać. Krótka wymiana uwag ze studniarzem i ręce opadają. Może być dopiero na drugi dzień, a poza tym, jak stwierdził - ponowne uruchomienie pompy - zajmie mu góra minutę, a nas będzie oczywiście to odpowiednio kosztowało Sugeruje, żeby popróbować jeszcze samemu. Wezmę się za to jak przyjadę po południu.
W samo południe działkę nawiedza kierownik budowy i odebiera wykopy i zbrojenie. Chyba nawet lepiej, że ławy są wylewane dziś, bo istnieje ryzyko, że część wykopów może się trochę poobsuwać.
Razem z Kasią urywamy się wcześniej z roboty by nadzorować lanie ław. Po drodze odbieram od niani Alusie, czym zdobywam sobie jej serduszko na popołudnie (to smutne, ale w ciągu ponad roku jej wyjazdów do niani - zaledwie 2 razy udało mi się to zrobić)
Razem jedziemy na działkę, gdzie „Boby” nie próżnują. Odwiedza nas przedstawiciel Grupy Chotomowskiej – Jacek (Jackus), który tego samego popołudnia leje swoje ławy w sąsiedniej Dąbrowie Chotomowskiej.
Do trzeciej gruchy wszystko idzie OK. Wynajęcie pompy okazuje się trafionym pomysłem.
http://www.republika.pl/tadeo_s/images/Dom/Pompa-beton.jpg
Niby takie to długie, a ledwie starcza
Z pozytywnym efektem udaje się też rozwiązać problem wody. Wystarcza zmienić uszczelkę w hydroforze. Ekipa jest wniebowzięta widząc fontannę wody
Zgodnie z przysłowiem, miłe złego początki...
Niestety, to co miało trwać maksymalnie 3 godziny, przedłuża się o kolejne 3 godziny. Czwarta gruszka przy nawracaniu zakopuje się tak skutecznie, że na budowie zastaje nas noc. Facet od pompy składa sprzęt i jedzie ratować kolegę. Oczywiście nie daje rady. W międzyczasie dojeżdża 5 betoniarka. Ciągnie i ciągnie...rezultat zerowy. Postanawiamy, że wypompujemy wpierw ją. Pompiarz ponownie rozkłada się i lejemy. Znowu składamy pompę i jedziemy do 4 betoniary, która zakopana po piasty rozkraczyła się 100 metrów od działki. Mimo księżycowej nocy, w niemal kompletnych ciemnościach przepompowujemy zakopaną gruchę. Asystują nawet sąsiedzi. Jak zobaczą rano co się porobiło z drogą dojazdową to nas chyba powieszą
Uff, na pusto grucha da się już pociągnąć. Rozlewamy ostatki betonu. Zostaje 1/2m3 w nadmiarze. W sumie poszło więc 5 pełnych gruszek, prawie o jedną więcej niż wynikało z wcześniejszych obliczeń. Zaznaczam w protokole pracy pompy, że z niezależnych od nas przyczyn nastąpił ponad 2 godzinny przestój. Na szczęście jest zimno i beton się nie zdążył popsuć. Za to mogę ja - wymarzłem jak diabli, na dodatek całe popołudnie i wieczór byłem o suchym pysku
Kończymy o 22.00. W mieszkaniu jestem godzinę później. Szybka toaleta i "chajci nana luli".
To był chyba zamierzony kawał prima aprilisowy od losu
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia