Tam gdzie rosną Magnolie
Come back po urlopie zacznę opowiastką:
Zemsta zdradzonego mieszkanka
Po dwutygodniowych, w pełni zasłużonych "wywczasach", (aczkolwiek rachunek za telefon przebije to, co zapłacilibysmy za paliwko będąc na budowie codziennie ), wracając kroki swe (czyt. koła autka) skierowaliśmy oczywiście do domku, żądni obejrzenia efektów pracy naszych "budowlańców".Usaytsfakcjonowani po inspekcji, (o której później), pełni ochów i achów, planów wprowadzkowych mniej i bardziej realnych jedziemy do mieszkanka, otwieramy drzwi, a tu...SMRÓD
Schody pokonane przez męża w trzech skokach, (co by nasz wpychający się wszędzie trzylatek nie otworzył pierwszy "górnych: drzwi
, bo niewiadomo co mogloby go, oprócz fetoru zaatakować ), otwiera te górne drzwi i zaczyna się prawdziwy horror...
Roje much, pod lodówką kałuża krwi, właściwie już czarnej, oprócz takich białych, ruszających się fragmentów... błłeee......i ten smród....
OCHYDZTWO!!!!
Makabra..., wracamy po dwóch tygodniach, góry prania, rozpakowywania, planowania związanego z budową no i zmęczenie przejechaną trasą, a tutaj zamiast w/w czynności przy wymarzonym drineczku i w końcu interneciku: walka z muchami, larwami, lodówką, itp.
Odechciewa się czegokolwiek...
Oszczędzę opisów szczegółowych, w każdym bądź razie "zapachu" pomimo domestosu, octu i sody nie mogę pozbyć się do dzisiaj (dzień trzeci ), lodówka chodzi, natomiast zamrażarkę nadal myje i wietrzę
Co się stało?: w każdym chyba domu są rzeczy, które "prawie" są sprawne, to prawie (które robi różnicę ), dotyczyło właśnie naszego kontaktu do lodówki , który lekko "nie stykał" po trzęsieniu ziemi lub np. gwałownym wyciągnięciu wtyczki z tego drugiego z podwójnych gniazdek...Ale to jest gniazdko do lodówki, a nie jedno z kilku innych w kuchni więc nigdy (do tej pory) nie było tragedii..
A jednak zrządzeniem losu, ktoś korzystał z niego, w wyniku czego nasza lodówka przy temperaturach 35 stopni C była pozbawiona prądu przez dni dziesięć!!!
Efekt...: widok i zapach, których nie zapomnę do końca życia...
W ciągu swego życia miałam szczury, nie brzydzę się pająków, dżdżownic, mam jednak fobię na jakiekolwiek larwy (ewentualnie karaluchy)..., więc zostawiam to bez komantarza...
Tak więc powiem głośno (tak żeby mieszkanko usłyszało )) : pomimo tego, że większośc naszych myśli poświęcona jest domkowi, to bardzo cię lubimy (spędziliśmy tu dużo pięknych chwil) i nie sprzedamy (spóbujemy cię wynająć dobrym ludziom ), i zawsze będziemy dobrze wspominać , a wyprowadzimy sie dopiero za kilka miesięcy (oby listopad:roll: ),
Uff, tyle powinno wystarczyć na "przebłaganie złosliwych niekiedy rzeczy martwych", co by nic więcej nie sypneło sie w naszym obecnym mieszkanku...
A nowości budowlane jutro, teraz tylko mała zajawka:
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia