Tam gdzie rosną Magnolie
C.D.
już tylko pokrótce, najbardziej "istotne" wpadki :
w piątek miała przyjechać kuchnia, a skoro to niby "moje królestwo" to miałam oderwać sie na "chwilę" od pakowania i zlustrować składanie mebelków.
niestety podzas wkręcania zaworków (rury doprowadzające wodę pod krany) ukręcił się gwint w rurze PCV pod zlewem w kuchni
efekt:
-zamknięcie dopływu wody na chatkę
-nie można praktycznie ustawić całej jednej ściany mebli kuchenych, bo ta ściana ściana rozkuwana
- błaganie instalatora, co by podjechał i wymienił nam feralną rurę (rozkuć ściane, wyciąć rurę , zgrzać pcv z nowymi gwintem i wkręcić zaworki, bo teraz samemu juz strach) , instalator będzie ale w sobotę najwcześniej
- przez cały dzień niemal nie dotknęłam kartonów przeprowadzkowych
a w sobote przeprowadzka !!!
Transport godz. 12 !!!!
No i tak naprawdę "pakowanie" polegało na wrzucaniu jak leci zawartości pełnych szuflad, półek, szaf w kartony lub worki, żadnej segregacji, żadnego rozpatrywania przyda się nie przyda i najgorsze żadnego układania i pomyślunku podczas tego "pakowania"
A i tak uczciwie muszę przyznać, że cała ta akcja nie udałaby się gdyby nie moi rodzice, mama będąca "nocnym markiem" składała rzeczy dzieciaków prawie do świtu. , tata zajmował się dziećmi (w ciągu dnia )
Sobota cała była na wariackich papierach, tu też dużo zawdzięczamy rodzinie (rodzicom, braciom , kuzynom ) i przyjaciołom z Kalisza (są jak rodzina )
WSZYSTKIM BAAAARDZOOO DZIEKUJEMY !!!!!
najgorsze było to kiedy już nocą padliśmy w nowym domku niezdolni ruszyć palcem u nogi, zamykamy rolety chcąc się "schować" razem z całym przeprowadzkowym bałaganem, a rolety nie działają
ociepleniowcy pozaklejali taśmą otwarte rolety, dlatego niechcialy się opuścić i otwierały sie w puszkach, w końcu jedną puszke roleta wybiła do środka
No, normalnie załamka,
Zasnęliśmy zrezygnowani,niestety w nocy obudziliśmy się z zimna, bo zgasł nam kominek ....
bo wprowadzaliśmy się bez gazu w domku (nie było nawet wewnętrznej instalacji)
nie było też:
- mebli w kuchni (tzn. dwie szafki ustawione na krzyż, bo nie bylo jak reszty ustawić wypełnione rzecz jasna sprzętami "meblarskimi" typu uchwyty, halogenki itp)
- ani jednej szafy (wszystko zostało w mieszkaniu)
- łazienki (w sumie nie bylo ciepłej wody więc...), był kibelek
- drzwi wejściowych i powyjmowane drzwi wewnetrzne, bo dziwnie od pewnej chwili nie chciały się zmieścić -płytki i panele podniosły nam poziom (bynajmniej nie życia )
- miejsca do gotowania tzn. działającej kuchenki gazowej (patrz brak
gazu)
- ponieważ byliśmy w trakcie ocieplania mieliśmy za to mnóstwo styropianu (granulatu) w domu i fajne błotko wokół chatki zamiast misternie ułożonych schodów, pomostów, tarasów z palet , skutek"błotko było w domku także)
i to byłoby na tyle wspominek
przetrwaliśmy, przeżyliśmy, dzisiaj mamy się lepiej
a jutro zdjęcia...
[/url]
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia