Tam gdzie rosną Magnolie
Podłogówka stópki grzeje
Znaczy się: MAMY GAZ !!!, a życie "na gazie" jest piękne (a już na pewno gorące )
Oczywiście, były kolejne 3 dni w stresie, ale po trzech i pół miesiącach bez ogrzewania, powiem krótko... "były tego warte"
Dzień pierwszy:
odłączenie bojlera (i od tej chwili byliśmy bez ciepłej wody )
wkładanie systemu kominowego - w związku z dużymi opadami śniegu zalegającego na dachu ( a dachówki śliskie jak diabli ,zaledwie po deszczu) instalator przekładał termin kilka raz, (,aż zaczęliśmy się obawiać, że poczekamy teraz z nim "do wiosny" ), w końcu, jak już przyjechał to... zrobił , zapowiedział zakończenie instalacji dnia następnego
Dzień drugi:
aby podpisać umowę z gazownią musiałam wiedzieć, kiedy będą podłączone "nasze gazowe sprzęty" (bo przecież wcześniej miałam już odbiór kotła i kuchenki" ), mając tę wiedzę zwiedziłam kórnik, po czym trafiłam jak zwykle na groblę i tam przeżyłam szok związany z terminem zainstalowania licznika...był piątek, a licznik miał być w poniedziałek (5 dni bez ciepłej wody !!!, o kuchence nie mówiąc ),
ale podczas podpisywania umowy padł system i miałyśmy z panią sporo wymuszonego czasu na rozmowę (tematy różniste: dzieci, przedszkola, urzędy,zima, a ja gadułą bywam ), no i licznik był o 15.30
po za tym : panowie zainstalowali kuchenkę, piec z zasobnikiem - kłębowisko miedzianych rurek o dł. 9 mb, naczynka, pompy i inne fajne rzeczy i...zonk - serwisant nie przyjedzie pieca uruchomić , "bo się nie wyrobi...":roll:
Dzień trzeci:
serwisantowi zajęło pół dnia załączanie kotła, a i tak nie mamy pogodówki i przede wszystkim instrukcji, więc grzejemy sobie bardzo "intuicyjnie",( bo nasz sterownik pokojowy jest fałszowany przez kominek )
Odczucie ciepła w całym domu jest niezwykłe, a łazienka,w której człowiek nie ma gęsiej skórki jest "darem niebios"
Jak narazie, zachwyt podłogówką jest spory, super chodzi się po ciepłych kaflach , chociaż na pewno będziemy musieli się pobawić w najbardziej optymalne ustawienia podłogówka/kaloryfery (+ kominek )
Dzisiaj, rzecz jasna przeszacowaliśmy ostro z tym grzaniem i chodziliśmy w krótkich rękawkach przy otwartych oknach (luksus ), bo i kominek "musiałam "odpalić wieczorem, bardzo mi go brakowało (widoku i zapachu, zabawy przy rozpalaniu)
Zresztą wczoraj przyjechało kolejne 5 m3, tym razem "efekciarskiej" choć mokrej brzozy, ładnie pociętej (do tej pory spaliliśmy 11 m 3 sezonowanego dębu )
A z "rad budowlanych": mimo wszystko (brak gazu) nie żałujemy, że nie pokusiliśmy się o kominek z płaszczem wodnym, natomiast może troszeczkę dłużej mogliśmy zastanowić się nad DGP, bo faktycznie idzie ładnie chatkę dogrzać (ale tylko "troszeczkę", bo w sumie teraz jak gaz już jest.... )
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia