"Bziabzia" czyli Alice realizuje marzenia
2.08 (poniedziałek)
Mimo że człowiek niby na urlopie, ale pospać nie można i już o 7 melduje się na działce. Chce zdążyć przed tynkarzami ze sprzątaniem pomieszczeń na poddaszu. Chociaż dzień zaczął się już kilka godzin wcześniej, jest ponuro i nieprzyjemnie. Zapowiada się na deszcz. Po godzinie dołącza do mnie elektryk, który dopiero dzisiaj zamierza zakończyć prace. Czas płynie tak szybko, że nawet nie zauważam kiedy mijają kolejne godziny. A tynkarzy ani widu, ani słychu. Dzwonię do naszego wykonawcy i dowiaduję się, że dopiero wyjechali od siebie i powinni być koło południa. Faktycznie, przyjeżdża ekipa, ale naszych dekarzy. Nie mogą przystąpić do pracy bo nie ma jeszcze blach.
Zaczyna padać. I to bardzo poważnie. Deszcz jest chyba nam pisany. Weekend upłynął w pełnym słońcu, a kiedy potrzeba, żeby było sucho, to musi padać. Taka nasza karma.
Zrywam się z budowy przed 14-tą i jadę odwieźć Kasi auto do warsztatu. Po godzinie jestem z powrotem, a tynkarzy diabli wzięli. Tracę powoli nadzieję, żeby się jeszcze pojawili. Dowożą za to blachę i w strugach deszczu ekipa przeprowadza rozładunek, składając arkusze na paletach na podłodze w garażu. Jest tego od groma. Cóż z tego, kiedy nie można ich układać.
Nasz elektryk kończy wreszcie swoje dzieło – niestety zapomina o 2 gniazdach trójfazowych. Jedno miało być w kuchni przy piekarniku, drugie zaś w garażu. Ale dwa pozostałe podprowadził jak należy. W kotłowni dla hydroforu i w kuchni dla blatu ceramicznego. Dobrze że byłem na miejscu i przypilnowałem. Na kolejny dzień elektryk zostawia sobie też wstawienie wszystkich puszek.
http://www.republika.pl/tadeo_s/images/Dom/elektryka-kable.JPG
Ściany pokryła pajęczyna kabli
http://www.republika.pl/tadeo_s/images/Dom/elektryka-centrala.JPG
Centrum dowodzenia – skrzynka bezpiecznikowa, bez gorzałki nie razbierjosz
Ustalam z dekarzami wysokość umieszczenia okien połaciowych i ich rozmieszczenie. Musimy je nieco podnieść w stosunku do propozycji Kasi. Przy niskiej ścianie kolankowej i stosunkowo niewielkim nachyleniu połaci pojawiłby się problem z odpowiednim ociepleniem dachu. Największy kłopot mamy jednak z oknem w garderobie, gdyż wchodzi w kosz – trzeba je podnieść sporo do góry.
Tynkarze nie dojechali, wykonawca nie odbiera telefonów. Wracam do domu po blisko 10 godzinach spędzonych na budowie. Czeka mnie niestety jeszcze jedno zadanie. Biorę się wreszcie za uzupełnianie dziennika. Mija północ a ja nadal stukam w klawiaturę. Po pierwszej idę wreszcie spać.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia