"Bziabzia" czyli Alice realizuje marzenia
17.08 (wtorek)
Tym razem wypada na mnie załatwianie spraw z kierownikiem budowy. Jest zaskakująco układny i dokładny. Tym razem za bardzo się nie spieszy więc każę mu wszystko sprawdzić. Twierdzi, że kominka nie trzeba przenosić i można ewentualnie podciąć krokiew. Pokrycie jest lekkie, i niewielkie wyprofilowanie krokwi nie będzie miało negatywnych następstw. Uważa, że kominek który będzie wykorzystywany przez wyciąg kuchenny może mieć nieco spłaszczony przewód doprowadzający, bo i tak będzie mechaniczne zaciąganie powietrza. Cug będzie. To dobrze, bo jakoś nie widziało mi się łatanie otworu. Uff, kamień z serca.
Przy okazji dokształcam się w temacie balustrady na tarasie. Straszono nas, że jak na etapie wylewania tarasu nie zostały zabetonowane wsporniki, to już po ptakach. Wiem, że tak byłoby stabilniej, ale teraz to już musztarda po obiedzie. Kierownik twierdzi jednak, że nie ma się co martwić. Technika mocowań poszła do przodu, że bez obaw można instalować wsporniki na kołkach rozporowych i będą trzymać. Ewentualnie w grę może wchodzić dołożenie dodatkowych wsporników mocowanych do ścian bocznych tarasu – na dłuższych bokach.
Chwilę dyskutujemy też o instalacjach alarmowych. Opowiada mi, że w jego regionie ostatnio tak rozpanoszyli się złodzieje, że zdecydował się na zainstalowanie kamer i zapis wideo. Już się boję co będzie u nas.
18-22.08 (środa-niedziela)
Przyjeżdża ekipa Krzyśka, tzn. Krzysztof i jego pomocnik. Zaczyna się od ostrej jazdy. Na gwałt trzeba załatwić betoniarkę, taczki, zaprawy, cement, styropian, listwy. Zmuszeni jesteśmy pożyczyć Kangura, który przy pojemności swojego bagażnika jest w stanie sprostać naszym potrzebom. Zanim wracam z pracy, większość rzeczy Kasia już zdążyła dowieźć na budowę. Mnie pozostaje dostarczenie jeszcze dwóch paczek styropianu od Peterki. Nawet nie ma czasu z nim pogadać, bo robi się już ciemno, a poza tym zajęty jest wraz z małżonką wyborem kominka. Jego domek robi jednak wrażenie, wydaje się już prawie gotowy do zamieszkania.
Kolejny dzień wita nas informacją, że coś jest nie tak z poziomem tarasu. W zależności od jego części są różne jego wysokości. Będzie ciężko teraz to wypoziomować, bo jest niewielki margines ruchu. Na dodatek, mieliśmy jednak nieproszoną wizytę na działce. Zginął kabel od przedłużacza. Pytanie tylko, po co zostawiona została odcięta wtyczka?
Zaczęło się tynkowanie garażu. Zetka została już fachowo wykonana.
Piątkowe przedpołudnie mija na załatwianiu kotew i kołków do okienek w garażu i kotłowni. W hurtowniach jest taki wybór, że można dostać oczopląsu. Na budowę dojeżdża transport styropianu, który pójdzie na ocieplenie ściany pomiędzy garażem i domem oraz sufitu garażowego. Patrząc na otynkowane ściany wlewa się w serce otucha. Dom powoli nabiera odpowiedniej atmosfery. Co prawda, to dopiero garaż, ale zawsze. Przynajmniej nie widać gołej ściany z pustaków.
http://www.republika.pl/tadeo_s/images/Dom/tynki-garaz.JPG
Szaro, buro, ale powoli znika ta przygnębiająca pomarańcz cegły. A jak równiutko przytarte. Palce lizać :)
Kolejny weekend upływa spokojnie. Zaczynamy poszukiwanie płytek na wyprzedażach. Można już trafić od 20 zł za m2. W kotłowni nie musimy mieć specjalnych luksusów, byle tylko trzymały rozmiar. O dziwo jest w czym wybierać. Za tydzień zrobimy drugie podejście, prawdopodobnie zakończone zakupem. Na razie nasz faworyt składowany jest w Leroy Merlin.
W drodze do domu zabieramy z budowy betoniarkę, co by oddać do wypożyczalni. Taki model kieszonkowy, który jest w stanie zmieścić się do naszego kombi. Na przyszły tydzień potrzebna już będzie profesjonalna wersja tego urządzenia.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia