Pod dachem, czyli moje niebo, czyli opowiastka strychowa :)
Życzenia się spełniają, trzeba tylko mocno sobie życzyć. No więc w zeszłorocznego Sylwestra życzyliśmy sobie, że ten następny (2007/2008) będzie na naszym pięknym poddaszu. Rok się skłaniał ku końcowi, a urody strychu mogłam się dopatrzeć jedynie ja i ktoś z mocno skrzywionym poczuciem estetyki lub wybujałą wyobraźnią. Porażek nikt nie lubi, więc Sylwester tam być musi! Ograniczyliśmy grono gości do niezbędnego minimum – czyli mnie i Piotra – i parę minut przed północą pojawiliśmy się na strychu w towarzystwie butelki szampana, dwóch klieliszków, romatycznej świeczki oraz aparatu fotograficznego by udokumentować wydarzenie. Życzenie spełnione, za rok będziemy pracować nad jego jakością :).
Życzenie następne – znaleźć cieślę. O poszukiwaniach już było, czas więc na efekty. Kolejny telefon do sprawdzenia, człowiek polecony, góral, wiemy, że buduje, że nie ma czasu, ale zadzwonić trzeba. Dzwonimy. Przez kilka dni nie odbiera. Dzwonimy dalej. Nie ma czasu. Umawiamy sie za kilka dni. Dzwonimy znów. Przyjedzie do nas zobaczyć strych. Przestajemy dzwonić, skaczemy z radości. Przyjechał. Ogląda, sprawdza, uśmiecha się, pyta, gada, kręci głową. My również oglądamy, uśmiechamy się, pytamy i gadamy, tylko ja cały czas potakuję głową. Wreszcie decyzja – robota fajna i ją weźmie, przyjedzie z ekipą w czerwcu. Zaczynam kręcić głową. On, że się nie da wcześniej, bo od marca wchodzi z inną budową i do czerwca mu zejdzie. No to targujemy – przecież robota u nas fajna, duuuużo drewna, może by przesunąć tamtą budową, zacząć od naszej... Cieśla nie chce. Piotr odpuszcza targi, a ja przymierzam się do kolejnego ataku. Mieszam w tygielku szelmowski uśmiech i doprawiam “biedną” minką. Widzę, że to ciasto może się udać. Góral się uśmiecha i słabiej już kręci głową. No to głośno obwieszczam, że niech Piotr wyjdzie, a ja się z panami dogadam (jest ich dwóch). Cieśle sie śmieją, że oni nie tacy i nic z tego nie wyjdzie, ja się oburzona pytam – a o czym oni myślą, bo ja chcę tylko pogadać. Jeden drugiego zaczyna podpytywać o “tamtą” robotę. Nieśmiało zaczynają myśleć, czy nie da się przesunąć drugiej budowy. Pewnie, że się da. Dogadane – za miesiąc wchodzą do nas na strych :)
To teraz kolejne życzenie... :)
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia