Pod dachem, czyli moje niebo, czyli opowiastka strychowa :)
Łaskawe bogi mają nas w swej opiece i pogoda zwariowała. W kalendarzu zima, za oknem wiosna, a przede mną świeżutkie i pachnące pozwolenie budowlane. Upragnione jak dziecko miłości, rodzone w bólach, po mocno przenoszonej ciąży, której bliżej było do terminów słonia niż człowieka. I teraz to moje papierkowe słoniątko kwili radośnie, że “habemus pozwolenie”, ale i podnosi trąbę i ryczy, że projekt nie uzwględnia dokładnych rzutów więźby.
Uzbrojeni w ołówki, linijki, kalkulatory i dziesiątki wydruków w różnej skali, tak różnej, że zaczęły nam nawet pasować łazienki w kuchni, kominy w salonie, a dach w podłodze, przystąpiliśmy do wyliczeń. Po kilku godzinach ściągnęliśmy pomoc i liczyliśmy dalej, po następnych kilku godzinach zawołaliśmy cieślę by liczył z nami, na wieczór zgodnie ustaliliśmy morderstwo naszego architekta. Dziś architekt jeszcze dycha, a nam oddech świszczy na samo wspomnienie wczorajszej niedzieli. Ale na 10 kubikach drewna stanęło, na przyzwoitych wysokościach poddasza też, balkony, lukarny i wszelkie inne panoramy też się udało uratować. Pieniędzy niestety nie da się uratować – topią się w przepastnych otchłaniach naszego projektu. To pewnie skutek uboczny każdej budowy.
Ponieważ do rozpoczęcia regularnej budowy pozostało jeszcze parę tygodni, a sam czas oczekiwania ciągnie się od jakiś dwóch lat, postanowiłam poprzestawiać ściany. W końcu ile można patrzeć ciągle na ten sam układ mieszkania! Łazienkę więc wpycham do garderoby, tę powiększam kosztem dawnej łazienki, a wielką szafę wciskam do sypialni, zaś na nowo wygospodarowanej powierzchni powstanie mały pokoik. Zaczynam myśleć rozwojowo i planuję dwójkę dzieci, albo jedno dziecko i własny gabinet, albo... sama nie wiem :) Ósmy projekt łazienki wygląda chyba najlepiej i na nim na razie poprzestanę. Mam nadzieję, że budowa się nie opóźni bo i reszta mieszkania może zostać zagrożona totalną demolką. Moja nieformalna połowa w milczeniu przygląda się wyburzaniu ścian na papierze i tylko co jakis czas pyta: tak to już zostanie? Strasznie naiwny ten męski gatunek Ale co tam – po wyliczeniu krokwi, płatwi, murłat, słupów – mogę wszystko :) Tylko żeby mi pogoda dalej tak wariowała jak ja, czekając na luty i wiosnę w tym miesiącu.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia