Pod dachem, czyli moje niebo, czyli opowiastka strychowa :)
W wieku mocno dorosłym zrozumiałam chłopięcą fascynację koparkami. Mnie fascynują dźwigi. Jej!!! Taki duży, pomarańczowy, może wszystko! Jak na skrzydłach lecą nowe krokwie na dach, jak wodospad spadają stare deski. Tylko wywóz śmieci okazał się trudniejszy niż planowaliśmy. Papę każą utylizować, część „śmieci” nie chcą odebrać, sąsiedni mieszkańcy służalczo chcą się przypodobać straży miejskiej i organizują nam wizyty służb mundurowych o twarzach nie skażonych inteligencją. Zaciskamy zęby, przetrzymamy. Tylko górale co chwilę pytają dlaczego domu na wsi nie budujemy, tylko tu się tak męczymy. Zaczynam ich rozumieć, ale i na dom przyjdzie czas. Tymczasem wieniec trzeba lać. Nieprzewidziana atrakcja dzisiejszego popołudnia. Cegły się kruszą, gzyms się usuwa, ścianka staje się niepewna. Pewnie na tym polega strefa zabytkowa – lepiej nic nie robić, bo jakiekolwiek działanie powoduje kompletną demolkę. Stan dotychczasowy trzymał się z przyzwyczajenia. My przyzwyczajamy się do kolejnych problemów. Drut zbrojeniowy chwilowo niedostępny, piasek mokry więc jego waga mocno zawyżona w stosunku do ceny, mi samochód zaczyna niedomagać. Ale musi poczekać z chorobami geriatrycznymi na bardziej sprzyjające okoliczności. Wtedy razem zafundujemy sobie wellness&spa, no chyba, że wysłużona fiesta poprosi o szrot.
I fruuuunie stara więźba:
http://images33.fotosik.pl/151/eee1d3fa65f52379.gif
Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne...zostawmy na potem
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia