Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    45
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    139

Pod dachem, czyli moje niebo, czyli opowiastka strychowa :)


anirac

583 wyświetleń

Grzecznie zasiadam w sprawozdawczej ławce by odrobić zadanie domowe: jak spędziłam wakacje... Ostrzę stalówkę i wstrząsam kałamarzem, ale zamiast błękitu atramentu wzbijam tuman kurzu, a przetarte spodnie z trudem udają mundurek. Więc i kanikuły były bez tradycyjnego zbierania grzybów i jagód, za to z obfitymi ćwiczeniami małego majsterkowicza. Najlepiej wychodzi kalejdoskop - wszystko się zmienia, kruszy, błyszczy i wywraca, ale żaden model nie jest jeszcze skończony.

 


Ścianki działowe dumnie wypiętrzyły się w wyznaczonych liniach, ale do ostatecznego szlifu jeszcze sporo im brakuje. Tu gniazdko trzeba przesunąć, tam puszka za mała, tu poprawić instalację, tam zwyzywać elektryka. Z napięciem i pod napięciem brniemy dalej.

 


Następna składanka to wschodni balkon. Po wielu planach, zmianach decyzji, karkołomnych pomysłach wreszcie ostała się jedynie słuszna opcja - modrzew syberyjski. Bajkalski wynalazek bezbrzeżnie zawładnął moim sercem. Na razie to największy podróżnik pośród naszych materiałów. A i znalezienie taniego składu drewna było wyzwaniem na miarę myśliwego z Ałtaju. Wytropiłam go wśród bezkresnych stepów google, a następnie wybraliśmy się na rekonesans. Miejscowi w podkrakowskich wsiach nie wiedzieli kompletnie o co pytamy, aż wreszcie jeden światowiec uznał, że terenówką dojedziemy do pierwszego celu i tam mamy dalej pytać. No więc zjechaliśmy jarem w dół wsi i kontynuowaliśmy wywiad zwiadowczy. Wreszcie kobiecina ubijająca kapustę przy bramie machnęła nam ręką, że to właśnie u niej leżą te dechy, a gruby chłop rechotał u płota i pytał czy i kamienia nie chcemy. Bo mo. Na przyszłość zapamiętamy, a tymczasem tylko kilkadziesiąt desek nam wystarczyło i dziś - starannie przebrane, własnoręcznie zaolejowane, zaległy w wiecznym odpoczynku na legarach. Oczywiście sam proces ich przykręcania musiał zostać wzbogacony w długie rozmowy z sąsiadami, o nie zawsze przyjaznych zamiarach, o dodatkowe wzmacnianie przestrzeni pomiędzy belkami, o eksperymenty z wkrętami. Ale oczy cieszą i założony budżet nie świeci pustkami.

 


Po 6 tygodniach nawet łazienka doczekała się powtórnej operacji. Wymienione baterie, poprawiony bidet, skucie części płytek i podłączenie czujnika temperatury do maty podłogowej (bo fachowiec zapomniał, że coś takiego istnieje i beztrosko pozbawił nas przewodu, co wiązało się z wymianą fragmentu podłogi), zdawały się tylko urozmaicać wakacyjne tygodnie. Atrakcji więc po pachy... Teraz czas na kuchnię i wymurowanie barku, półek, szafek... Mam chyba dosyć letnich przygód. Z ulgą wsłuchuję się w pierwszy dzwonek, łudząc się przy tym nadzieją, że będzie nudno i spokojnie, a poszczególne zaliczenia z budowy ściągnę od kogoś.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...