Pod dachem, czyli moje niebo, czyli opowiastka strychowa :)
Polska złota jesień puka do drzwi, otwieram je szeroko i zapraszam - to gość mile widziany, który pajęczą nicią załata wszelkie dziury i troski, a z rudych kasztanów wywróży szczęście. Muszę w to wierzyć by nie zwariować, a są przecież i inni, którzy malują świat ciepłymi barwami. Chociażby pani Basia z dołu, która wbrew ogólnie panującej manierze niechęci reszty sąsiadów przyniosła mi wczoraj ciasto, a dziś rosół i powtarza "proszę się nie przejmować, przejdzie im". Więc znów się śmieję z mojego kota, który postanowił się sam podkuć i wskoczył na świeżo wylaną zaprawę kleju na balkonie. :) Dziś przyniosłam naręcze miechunki, a ta pomarańczowo rozdyma się z dumy, że wisi na belkach. Piękne to moje niebo...
I okna wystrojone w parapety wyglądają słonecznych wizyt. Właśnie parapety! Obskurnie wyglądająca deska została poddana wszelkim zabiegom upiększającym i przeobraziła się szlachetnie.
Szalunkowe deski przed:
http://images49.fotosik.pl/19/5aa059998717ada1.gif
Oraz po:
http://images24.fotosik.pl/284/adb611256311851c.gif
http://images23.fotosik.pl/283/b8f8839d7c689da8.gif
Hmm, jeśli takie zdolności tkwią w rękach mojego chłopa to dlaczego u mnie nie znikają zmarszczki i rozstępy? Widocznie drewno bliższe jego sercu, albo i materiał to wdzięczniejszy.
Czas więc chyba na parapetówę :) :
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia