Dziennik Ewy (EZS)
Wczoraj oglądaliśmy kominy. Jakby jakiś budowlaniec posłuchał mojej rozmowy z mężem, umarłby ze śmiechu. To jest tak: Najpierw ja coś gdzieś usłyszę. Potem doczytuję, lecz jeszcze nic nie wiem, lecz już zaczynam udawać, że wiem. Potem włącza się mąż i z książek sprzed 20 lat usiłuje wyłowić jakąś wiedzę (akurat takie książki ma dostępne). Potem uzgadniamy wnioski. A potem już tylko jest gorzej .
Ostatnim naszym błyskotliwym wnioskiem była decyzja: koza vs. kominek. Ale zacznę od początku. W projekcie mamy kominek. W warunkach zabudowy (dla sąsiedniej działki, ale nie sądzę, zeby były inne dla nas) jest zakaz ogrzewania oprócz gazu (ten las). No więc za radą forumowiczów złapałam za telefon i dzwonię do tej Architerktury itd. zapytać, co z kominkiem: czy mamy go usunąć z projektu, czy może zostać jako atrapa, czy mogę sobie w nim grzać "okazjonalnie" nie jako główne źródło ciepła, lecz dodatek. Pani stwierdziła, że to projektant wie . Ja, że nie wie i właśnie pyta. . Pani, że ona też nie wie W końcu stwierdziła (bardzo nieszczęśliwa), żebym zostawiła kominek, a oni dadzą uwagi i się dostosuję. To co to znaczy???? Np mogą odrzucić mi projekt ????
No więc uznaliśmy, że kominek na razie zostanie a napewno zostanie do niego komin i jak nie będzie można kominka, to będzie koza. No i wczoraj usiłowaliśny dociec: CZY KOMIN DO KOMINKA I DO KOZY JEST TAKI SAM. . To znaczy, czy
A) murować i co
B) kupić wkład i jaki
c) czy jedno i drugie jest takie samo niezależnie od urządzenia "końcowego"
d) kiedy to się robi - przed stropem /po stropie... przed dachem / po dachu
e) czy każdy komin potrzebuje fundamentu? Ten od kominka tak, wiem to. Ale taki od wentylacji? A taki od kozy?
Ch...., dlaczego ja mam robić drugi fakultet z budownictwa. I to jeszcze zaocznie?
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia