Dziennik Ewy (EZS)
Czekam na podział działki.
W międzyczasie poszłam na targi. Co prawda nie miałam siły intensywnie ich zwiedzać, bo mam grypę i ledwo łażę, ale co nieco zobaczyłam. Czyli tak: silikaty z Teodor mi się nie podobają. Sypie się z nich kurz, mają poobtłukiwane rogi i w ogóle. Te z Ludyni były znacznie ładniejsze. I tańsze! Ale nie jestem jednak pewna, czy silikaty. Czy będziemy w stanie zrobić dobre ocieplenie? Dowiedziałam się właśnie o ociepleniu szczytów od góry. Dobrze. A ile nie wiem? Dlatego zaczynam się rozglądać za alternatywnym maxem. A tak w ogóle pewnie pójdziemy do hurtowni i weźmiemy to, co będzie tańższe...
Obejrzałam sobie blachodachówki z posypką i, jeżeli cena będzie znośna, to bierzemy. Ale za rok. Czyli w tym roku pełne deskowanie i papa, a jak sprzedamy mieszkanie - będzie dachówka.
Co jeszcze było ładnego - parkiet przemysłowy. Śliczny. Ale to pieśń przyszłości. Obejrzałam sobie też schody i mogę powiedzieć, że jeżeli stolarz zrobi elementy (stopnie i bok - jak to się nazywa?), to złożenie nie jest trudne. Czyli może się uda taniej a poza tym tak, jak ja chcę, a ja chcę odwrócić bieg. Na razie Arek nie chce o tym rozmawiać, nie ma wyobraźni przestrzennej , ja jednak wiem swoje.
Czyli widzę, że jak to ja - mam ogólną wizję i niektóre rozwiązania, a o detale będzie się martwił mąż z ekipą . W końcu zna mnie od 22 lat, powinien się do tego przyzwyczaić . Pewnie dlatego tak protestował na wzmianki o budowie .
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia