Dziennik Ewy (EZS)
Piękna pogoda. Miałam urlop... planowałam go kiedyś "na budowę" więc musiałam wziąć, mimo, że nie ma budowy. Ale i tak się przydał. Przywieźli maxy, samochód się zakopał i wyszła sprawa dojazdu. Nasz domek ma być w tyle działki. Do tego tyłu (a jest to z 10 m) bedzie musiał dojechać samochód z bloczkami, gruszka z betonem itd. A w ogrodzie jak w ogrodzie ziemia ogrodowa. Miękka, pulchna...... No to zaczęliśmy się zastanawiać nad utwardzeniem. W te koleiny po ciężarówce nasypaliśmy pisaseczku, stempelek do ubijania i naprzód. Przyszedł mój wujo i skomentował, że "po to kończyłam studia i doktorat żeby teraz kamienie tłuc". Pewnie tak, mamy Polskę solidarną, przecież.
Tak więc dwa dni ubijałam piaseczek a trzeciego nosiłam zakupione płyty chodnikowe, które ułożyliśmy na takowym. I mamy podjazd wgłąb działki. I tak sobie myślę, ile takich kwiatków jeszcze wyjdzie i jak dobrze w sumie, że mamy teraz czas przygotować się trochę. Naewt nie miałabym nic przeciwko temu postojowi, gdyby był on z mojej własnej inicjatywy i miałabym pozwolenie w garści. A tak w sumie newet nie mam pewności, że pozwolą budować mi ten właśnie dom i w tym właśnie miejscu. I tylko tak czasem patrzę zdumiona jak to jest - jeden kupuje działkę i właściwie od razu zaczyna budowę, a drugi widać, że kupił i nic... Zbiera kasę? Czeka na kredyt? Czy inne??
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia