Dziennik Ewy (EZS)
tarasiku nadal nie ma. Murarze olali sprawę, jak też ich nie ścigam - nie chce mi się. I bez tarasu da się żyć. Dom pomalowany. Ślicznie wygląda. wokół okien są bonie z tynku w tym samym kolorze. Miał być czekoladowy, wyszedł raczej kremowy ale nic żłótego . Pomysł z malowaniem a nie tynkowaniem jest super. Znacznie ładniej, niż tynk. Parapetów nadal niet - do zimy daleko. W środku też niewiele się dzieje. Nasi malarze podrzucili nam taką masę gładziową, której się nie szlifuje. Połowa roboty mniej, ale cena.. 150 za wiaderko. salon - 300. Idzie to u nas głównie na sufit, bo gladzioowanie sufitu to koszmar a tym się robi szybko i bezproblemowo.
Podlogi na razie nie ma - weżmiemy się może w śierpniu.
facet od alarmu się pojawił. Wyszedł mu kosztorys 6000. Mnie za materiał wyszlo 4000. Przesadził. A ja też myślę, co by tu obciąć. Miałam nadziję na 3000 za wszystko, ale widzę, że nie da rady.
Właściwie została nam podłoga na kawałku domu, wykończenie schodów, ściany w kuchni (są tylko pomalowane, coś by z nimi trzeba było jednak zrobić) no i ten taras. I wszelakie listwy przypodłogowe i sufitowe, odłożone w feworze prac na potem. Ale to na długie zimowe wieczory...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia