Ola i Marcin budują w Budach
No i miały być zdjęcia, a na razie z tego wszystkiego nie miałem kiedy się zabrać za ich zgranie z aparatu.
No to może od początku o tym, co mi ciśnienie podniosło:
Jakiś czas temu już po wizycie cieśli po pierwszym mrozie na budowie zastałem cieknący wodomierz. Nie był osłonięty przed mrozem, więc pewnie pękł po pierwszym przymrozku. Ale że aż szybkę rozwaliło ...
Jakiś czas póżniej na budowie zauważyłem podziurawioną tablicę informacyjną i ślady na drzwiach garażowych po śrucie. W pierwszej chwili pomyślałem, że to jacyś okoliczni ... urządzili sobie strzelanie do celu z wiatrówki, ale szybko zorientowałem się, że ktoś kto strzelał musiał mieć klucze od mojego blaszanego garażu - bo wgłębienia były w jednych drzwiach "do środka" a w drugich "na zewnątrz" więc musiały być otwarte w trakcie strzelania.
W sobotę pokręciłem się po działce i znalazłem kilka tarcz i naboje po CO2 do pistoletu pneumatycznego. No i wszystko zaczęło do siebie pasować.
Co za banda gnoi, żeby komuś kto płaci grubą kasę za ich robotę niszczyć z premedytacją majątek.
Nie muszę chyba pisać, że ciśnienie mi skoczyło, ci cholerni cieśle nie mieli czasu, żeby mi prawidłowo postawić słupy (prawie każdy jest jakoś pod kątem (rekord to słup nad salonem, który ma odchyłkę od pionu jakieś 15-20 stopni) nie mieli czasu, żeby zamontować kątowniki tam, gdzie podcięli krokwie (osłabiając je) za to mieli czas, żeby sobie strzelnicę z mojej działki zrobić.
Jak się wk...urzyłem to sobie zadzwoniłem, nawet nie udawali, że to nie oni. A słupy to oni mogą przyjechać poprawić w sobotę 13tego
A od jutra na dachu pojawia się dachówka.
W końcu po postraszeniu policją i po interwencji składu dachowego łaskawie zgodzili się przyjechać jutro. Niech oni mi się pod łapy nawiną
Dachu odeskować też nie mieli kiedy - no przecież tak się śpieszyli na następną budowę.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia