szafirkowa budowa
piątek 03 lipca
Jak się okazało dzień ten był bardzo wyczerpujący. Od rana miałem meksyk w pracy a do tego musiałem załatwić transport na brakującą więźbę. Do godziny dwunastej jeszcze nic nie było wiadomo. Przez moment myślałem, że nic z tego. Ale chwilę po tym udało mi się znaleźć odpowiedni transport. O 12:30 szybki szus do tartaku a z tamtąd na budowę. Ponieważ nie mogłem się na dłużej urwać z pracy o pomoc poprosiłem ojca. Wsadziłem go do samochody załadowanego belkami na garaż do przecięta i wysłałem go do pobliskiego tartaku, a sam wróciłem do pracy. Akcja zakończyła się powodzeniem tzn. Dłuższe krokwie na dom wylądowały na budowie a chwilę później zjechały pocięte belki na garaż. A ja po pracy jeszcze dowiązłem naostrzoną piłę do drzewa. Jeszcze jak przeładowywaliśmy drzewo na budowie to wjechał samochód z dodatkowymi dachówkami od Pana "gaduły". Facet strasznie słowny. Miało być do soboty i było.
Budowlańcy w tym całym zamieszaniu podmurowali kominy. Jeden do końca a drugi do połowy. Podmurowali jeszcze szczyty, ale nie do końca bo przegonił ich deszcz.
W ten dzień nie robiłem zdjęć bo po pracy i całym tym zamieszaniu byłem padnięty.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia