szafirkowa budowa
Witajcie w Nowym Roku,
Własnie dobiegł do końca tydzień, który przyspożył mi wiele nerwów i stresu. Zaczne może od początku. Zaraz po Świętach Bożego Narodzenie, czyli w sobotę wzięliśmy się z wujkiem za kończenie instalacji centralnego ogrzewania. Powiesilismy zbiornik do ciepłej wody i połączyliśmy (zlutowaliśmy ) część układu ok. 1/3. W niedziele była pałza a w poniedziałek wujek miał kłopoty w pracy, więc nie dał rady pojechać na budowę. Za to ja zdecydowałem, że pojadę sam i poskłądam rurki na sucho, będzie łatwiej nam nastepnego dnia lutować. I po części tak było, ale we wtorek nie skończylismy, wtedy też zaczęły powoli iść mrozy, które napsuły mi nieźle krwi. W Sylwestra wujo zgodił się póść ale tylko do 18. Później szedł na zabawe. A ja w ten dzień miałem poważną awarię na zakłądzie i wieczorkiem zamiast iść na zabawę musiałem jechać do pracy. Na szczęście z żonką nic nie planowaliśmy więc nie był czego żałować. Rano po nocy sylwestrowej znów wylądowałem w pracy, gdyz kolega przywiózł część w nocy i w końcu usunęliśmy ta awarię. Za to na budowie pomimo dogrzewania kominkiem pomarzła woda w rurkach i grzejnikach. Mówię wam masakra. Wieczorem tego samego dnia znów wylądowałem w pracy, gdyż zamarzła nam centrala wentylacyjna. Wróciłem późnym wieczorem, na szczęście miałem w piątek urlop i od rana pojachałem na budowaę. Włączyłem nagrzewnicę i rozmrażałem rozdzielacz co na poddaszu, potem ok 10 wujek zadzwonił, żezwolnił się z pracy i przyjedzie na budowę. Do 17 skończyliśmy i instalacja była gotowa do odpalenia. Po późnym obiedzie a właściwie obiadokolacji zabrałem ojca na budowę, aby podłączyć pompkę i kocioł do napięcia.
http://images42.fotosik.pl/45/2b0b55b432c47545med.jpg" rel="external nofollow">http://images42.fotosik.pl/45/2b0b55b432c47545med.jpg
http://images34.fotosik.pl/430/7a2dbbb42d2ba447med.jpg" rel="external nofollow">http://images34.fotosik.pl/430/7a2dbbb42d2ba447med.jpg
Więc następnego dnia (sobota) pojechałem po węgiel a ściśle miał węglowy aby uruchomić kocioł. I .... wylądowałemw pracy kolejna centrala zamarzła a właściewie to wszystkie na dachu. Spędziłem tam do 12 i w końcu mogłem skupić się na problemach na budowie. Ze mną wyruszyli żonka i teścu oraz mój ojciec. Zaczęliśmy od uzupełnienia instalacji wodą i ... pojawiła się przeciek nad kotłem, więc o interwencję poprosiłem wujka. Przyjechał podlutował i wszystko było ok. Woda w instalacji napełniona, opał zasypany więc przystąpiliśmy do rozruchu kotła.
http://images45.fotosik.pl/45/b1a4108ff00c49abmed.jpg" rel="external nofollow">http://images45.fotosik.pl/45/b1a4108ff00c49abmed.jpg
Poszło całkiem dobrze. W kotłe rozpaliliśmy żar według instrukcji i powoli zaczęła się podgrzewać woda.
http://images39.fotosik.pl/46/22c6520167b025a4med.jpg" rel="external nofollow">http://images39.fotosik.pl/46/22c6520167b025a4med.jpg
Woda całkiem szybko osiągnęła odpowiednią temperaturę w kotle,
http://images24.fotosik.pl/311/51940248b065eaa9med.jpg" rel="external nofollow">http://images24.fotosik.pl/311/51940248b065eaa9med.jpg
wtedy powoli puściliśmy ciepło na instalację. Narazie na parter aby nie latać w ta i spowrotem patrząc czy gdzieś nie cieknie, tym bardziej, że wiedzieliśmy, że na poddaszu są zamarznięte części instalacji.
Na parterze wszystkie grzejniki swobodnie zaczęły być ciepłe więc przeszliśmy do drugiego etapu uruchamiania ogrzewania, czyli na poddaszu. Tam niestety okazało się, że nic nie uda się bez dłuższego rozmrażania. Przełożyliśmy ten etap na następny dzień. Wieczorkiem jak kończyliśmy przyjechali do mnie na budowę muraże, czyli ekipa nr 1 od stawiania domu. Będą od poniedziałku robić regipsy i ocieplać na poddaszu
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia